Radio Kraków

OFF/ON: Mówi Zaleś


RSS

Poranny program rządzony przez dwie królowe - kulturę i gastro. W każdy poniedziałek od 9:00 do 12:00 Łukasz Zaleski sprawdzi co nowego ma do zaproponowania artystyczny kraków, która knajpa rozdaje kulinarne karty i jakim rytmem płynie życie poza krakowskim podwórkiem. W audycji pojawiają się piękni, mądrzy i ciekawi goście, którzy razem z Zalesiem umilają wam poniedziałkowe podbijanie świata.

Podcasty

Jak się nie bać fine diningu?

Wokół fine diningu narosło wiele stereotypów: że trzeba być elegancko ubranym, że płaci się dużo, dostaje się mało, że to przerost formy nad treścią. Ale czy to prawda? Festiwal Fine Dining Week stara walczyć się z tą krzywdzącą opinią, pokazując, że tego typu kolacje to nie tylko smaki i najlepsze produkty, ale nade wszystko czas i niezapomniane doświadczenia. Że może być wyjątkowo i całkiem luźno jednocześnie. Łukasz Zaleski do studia Off Radia Kraków zaprosił dwóch szefów kuchni, których restauracje biorą udział w wydarzeniu. Aleksander Baron z Kapłonów i Szczeżujów a la carte i Marcin Skrzeszewski z Garden Restaurant rozmawiają razem o wyjątkowych produktach, sezonowości i polskich nieznanych smakach. 


Fragment wywiadu:

Łukasz Zaleski: Czym dla Was jest prawdziwy fine dining?

Aleksander Baron: Ja mam dwojakie odczucia. Pierwsze skojarzenie jest dość negatywne. Ja nie jestem fine diningowym kucharzem w sensie potocznego rozumienia tego słowa: Nie stawiam kropek na talerzu, na ma czegoś takiego jak dekoracja u mnie, nie używam kwiatów jadalnych. Ta forma jest u mnie inna i wynika z tego, czym jest danie, czym jest jedzeniem czym jest również często produkt. A dla mnie fine dining – to ta druga strona medalu, mniej potoczna – to przeżycie, które budujemy jako kucharze i kucharki i jako inne osoby, które na to pracują – obsługa, barmani, somelierzy, kelnerzy i kelnerki. To są przeżycia, za które chcemy zapłacić więcej niż za tzw. casual dining, czyli za po prostu jedzenie. To jest ten moment, kiedy możemy doświadczyć czegoś ekstra i może to być porównywalne z wyjściem do teatru, na koncert, symfonię.

Marcin Skrzeszewski: Zgodzę się, że fine dining nie musi oznaczać kropek na talerzach i pięknego przyozdobienia. To przede wszystkim kreatywność, bardzo wysokiej jakości produkt, ale też jest to kwestia całego przeżycia, całej otoczki, całego przedstawienia: jak podajemy dania. Ty sam, Baron, powiedziałeś, że wychodzisz do gości, opowiadasz – tym to się różni od casual diningu. Tu nie przychodzi się stricte, żeby się posilić, ale żeby coś przeżyć. Tak jak powiedziałeś, podobnie jak teatr, kino, koncert – fine dining to forma rozrywki i przeżycia czegoś. A jedzenie sprowadza się do tego,  że jest dobre albo niedobre.

Jakie są najgorsze, a nieprawdziwe stereotypy o fine diningu?

Aleksander Baron: Że to przerost formy nad treścią. Często zresztą jest.

Marcin Skrzeszewski: Ludzie utożsamiają fine dining z małymi porcjami, którymi się nie da najeść, za które się przepłaca. I w wielu przypadkach tak to wygląda. Mogę powiedzieć na swoim przykładzie: porcje u nas nie są wielkie, ale jest ich na tyle dużo, że można się tym nawet przejeść. A w fine diningu nie chodzi o ograniczanie gramatur, żeby więcej zarobić. Za niewielką porcją musi iść intensywniejszy smak, lepszy produkt, inne techniki przygotowania.

Aleksander Baron: Zgadzam się z Marcinem. Te porcje nie mogą być za duże. Ten moment niedosytu, wywołanie łaknienia – zjedlibyśmy jeszcze łyżeczkę czy widelec – jest bardzo istotny. To jest po prostu przyjemne. Jak się czymś przejemy, ta przyjemność znika. A pójście na kilkudaniową kolację to wyjątkowe doświadczenie i po zjedzeniu na przykład sześciu nawet małych dań można się przejeść.


okładka podcastu: fot. Kapłony i szczeżuje a la carte

Cisza na morzu - Eta Hox i Paweł Pruski zapraszają na ambientową noc w Muzeum Emigracji w Gdyni

Cisza na morzu to całonocna impreza ambientowa z możliwością nocowania w niezwykłej przestrzeni Muzeum Emigracji w Gdyni. W nocy z 10 na 11 sierpnia w Muzeum Emigracji zaprezentują się artyści i artystki tworzący muzykę na żywo oraz przetwarzający istniejące już nagrania. Z jednej strony usłyszymy spektrum brzmień instrumentów elektronicznych, w tym syntezatorów modularnych, ale nie zabraknie również instrumentów klasycznych, takich jak harfa. Tej nocy zagrają Wojtek Kiwer, Kondrat, Olga Anna Markowska, Michał Wolski oraz Eta Hox i Pruski, którzy o planowanym nadmorskim wydarzeniu opowiedzieli w studio OFF Radia Kraków Łukaszowi Zaleskiemu.



Fragment wywiadu:

Łukasz Zaleski: Czego możemy się spodziewać podczas gdyńskiej „Ciszy na morzu”? Co to za wydarzenie i co to za przestrzeń?

Pruski: Współpracujemy z Muzeum Emigracji w Gdyni, ale od strony muzycznej to my odpowiadamy za dobór gości. Wybraliśmy osoby, które na co dzień obserwujemy, cenimy i uważamy, że mogą się świetnie sprawdzić w tej formie koncertowej. Jeśli chodzi o estetykę, to będzie to ambient. Dla niewtajemniczonych, to jest ta najspokojniejsza forma elektroniki. Coś przy czym się raczej chilluje, siedzi i leży niż tańczy. I to będzie królować całą noc – dosłownie. Zaczynamy wieczorem 10 sierpnia i skończymy ze wschodem słońca dnia następnego. A samo miejsce jest cudowne, bo samo Muzeum Emigracji w Gdyni graniczy bezpośrednio z morzem. Nawet mamy z nimi taki układ, że na chwilę otworzymy taras, przez który wpuścimy trochę dźwięku fal. Myślę, że będzie fantastycznie.

Jaki jest plan? Czy to wydarzenie ma swoją dramaturgię – koncert przechodzi w koncert – czy jak na festiwalach w tym samym czasie będzie grało kilka osób?

Eta Hox: To jest ten lepszy rodzaj festiwalu, gdzie nie mamy FOMO, bo jest jedna scena. Chcę też dodać, że będą DJ sety na tym wydarzeniu, ale opieramy się o format występu live. Będą live acty, w tym live acty z instrumentami – jest z nami Olga Anna Markowska, która jest harfistką. Królować będzie muzyka autorska. Choć tak – będą też DJ sety, choćby Kondrata, ja sama zagram w pewnym momencie taki SET, zresztą Pruski również.

Pruski: Ale zdecydowanie będzie odbywać się to longiem. Będzie to long przyjemniejszy, bo dogadaliśmy się z organizatorami tak, że będą specjalne miejsca do chillu. Będzie można się nawet zdrzemnąć. Myślę, że to będzie taka przeplatana przygoda – ktoś może złowić sobie w line-upie coś, co go najbardziej interesuje, skupić na tym sto procent uwagi, a w innych momentach się zdrzemnąć i przez sen sobie muzykę przyswajać.

Tutto bene, czyli rozmowa o włoskiej kuchni z ambasadorami smaków Italii w Krakowie

W opinii wielu włoska kuchnia to cesarzowa wśród europejskich gastronomii. Na czym polega jej sekret? Czy kryje w sobie bardziej nieznane oblicze niż pizza i spaghetti? Łukasz Zaleski zaprosił do studia OFF Radia Kraków trzy osoby, które w Krakowie – każda w zupełnie inny sposób – są ambasadorami włoskich smaków: Zuzannę Nowakowską-Sikorę z Prosecco.kr, Borysa Błaszczyka z Formy Tutto Pasta i Mateusza Nowokuńskiego ze Złych manier


Fragment wywiadu:

Łukasz Zaleski: Pamiętacie swoją pierwszą podróż do Włoch?

Zuzanna Nowakowska-Sikora: Oczywiście, że pamiętam. Pierwszy raz we Włoszech byłam nad jeziorem Garda. Miałam wtedy chyba pięć lat. Pamiętam dwie rzeczy: lody, które były ogromne. To był pierwszy raz w życiu, kiedy widziałam tak ogromne lody, nakładane wielką szpachlą. Druga rzecz jest taka, że tam nauczyłam się robić balony z gumy i była to guma Babol. To moje dwa wspomnienia z Włochami z pierwszego razu.

Borys Błaszczyk: Te gelato to rzeczywiście rzecz charakterystyczna. Natomiast z mojej strony, to były pierwsze w życiu „Najki”. Nurkowaliśmy z bratem w basenie i znaleźliśmy 800 lirów. Na tamte czasy, to było jakieś 40zł. Ojciec pozwolił nam sobie wybrać, co za to kupimy. I ja wybrałem „Najki”. Był początek lat 90tych.

Mateusz Nowokuński: Ja nie będę oryginalny: pojechałem do Włoch jeść. Podróż Toskania – Florencja. Jadłem pierwszy raz w życiu flaczki – takie po włosku. Nazywa się to Lampredotto. Było to dziwne, ale cudowne.

Czy włoska kuchnia jest cesarzową wśród europejskich kuchni? Na czym polega jej wyjątkowość?

Borys Błaszczyk: Warto wspomnieć, że regiony Włoch różnią się od siebie. Znam Zuzię od jakiegoś czasu, więc wiem, że jest fanką północnej części, ja za to kocham południe.

Zuzanna Nowakowska-Sikora: Sycylię kocham na maksa, więc to nie do końca prawda, co mówisz.

Mateusz Nowokuński: Myślę, że ten sekret to prostota. Dwa-trzy dobre składniki i wystarczy.

Zuzanna Nowakowska-Sikora: Bez zadęcia, na luzie… Na przykład francuska kuchnia jest wybitna i myślę, że każdy powinien ją kiedyś poznać. Ale włoska do tego jest luźna, bez spiny. Sama mam szczęście mieć włoską babcię, która nie jest moją babcią. Nie mam już swoich, więc postanowiłam implementować sobie włoską do swojego systemu. Poznaliśmy ją, śpiąc u niej na Airbnb, kiedy ugościła nas, zapraszając na makaron. Wrzuciła makaron do gara, zrobiła szybki sos z dwóch czy trzech składników, w piętnaście minut było gotowe. Ale ten makaron smakuje najlepiej na świecie, bo daje się do niego dużo serca.

Dragon Balls Kraków, czyli siatkówka pod tęczową flagą

Połączyła ich miłość do sportu – konkretnie do piłki siatkowej. Postanowili stworzyć bezpieczną przestrzeń, w której będą czuć się dobrze, pod znakiem równości, pod flagą z tęczą. Oficjalnie klub Dragon Balls Kraków został założony 22 października 2021 roku, kiedy to odbył się pierwszy trening. Od tego czasu liczba zawodników znacznie i systematycznie rośnie. Za to ciągle łączy ich wspólna pasja i dążenie do stworzenia wyjątkowej społeczności opartej na aktywności i świetnej zabawie. Karol Szymonik z drużyny odwiedził w studio Off Radia Kraków i opowiedział przede wszystkim o zbliżającym się turnieju Dragon Balls Kraków Cup 2024, na który zgłosiło się prawie 40 drużyn z m.in. Francji, Wielkiej Brytanii, Austrii i oczywiście Polski. Wszystko zadzieje się 13 lipca 2024 na Hali Sportowej UR oraz Hali Sportowej PK, ale rozmowy możecie posłuchać już teraz.


Fragment wywiadu:

Łukasz Zaleski: Czym jest drużyna Dragon Balls Kraków i z jakiej potrzeby wynikało jej stworzenie?

Karol Szymonik: Siatkówka LGBTQ+ ma już swoją historię wcześniejszą. Nasza drużyna powstała trzy lata temu, ale przed nami – w okolicach 2010 roku – działał w Krakowie KKS Krakersy. To też był klub sportowy, który zbierał osoby LGBTQ+, grające w siatkówkę. Tam były też inne sporty. Sam zresztą brałem udział w tych treningach. Po jakimś czasie jednak klub się rozpadł. Był więc moment, kiedy nie było żadnego tego typu klubu, natomiast przez cały czas była potrzeba, żeby grać razem. Wiedzieliśmy, że podobne drużyny działają cały czas w Katowicach czy Warszawie, obserwowaliśmy ich działania, czasem na pojedyncze mecze do nich dołączaliśmy. Słyszeliśmy: „Kraków, takie duże miasto, a nie macie swojej drużyny, powinniście się zebrać”. Więc trzy lata temu zrobiliśmy z kolegami małą grupę na Instagramie: „Tęczowy volleyball”, żeby się spotkać, wspólnie zagrać, zaczęliśmy dołączać do innych grup, zbierać kolejne osoby, założyliśmy stronę internetową i zaczęliśmy promować ideę, pisząc, że ciągle szukamy ludzi. Tak powstała pierwsza dwunastka. W październiku 2021 odbył się pierwszy trening, a trzy miesiące później mieliśmy już dwa sektory.

Jak rozumiem, wszystko zaczęło się od spotkań w pewnym sensie towarzyskich – chęci po prostu wspólnego grania. Jak doszło do tego, że z czasem zaczęliście zdobywać medale?

Rzeczywiście, na początku graliśmy raczej rekreacyjnie. A kiedy zaczęło być nas coraz więcej, zrobiliśmy różne poziomy. W siatkówce takiej a la amatorskiej / niskoligowej jest kilka poziomów. My mamy poziom C – dla nowych graczy, którzy jeszcze się uczą, B- - dla osób, które już coś umieją, znają podstawy i nieźle grają i poziom B – czyli trochę wyższy, gdzie często już gra się na pozycje, gdzie można już grać w rozgrywkach. Pierwszy turniej, na który pojechaliśmy był mniej więcej rok po naszym założeniu. To był Rainbow Spring w Pradze. Siatkówka to taki sport, który jest trochę „competetive” – chce się konkurować, wygrać, zdobywać medale i puchary. Jeździmy więc po całej Europie na turnieje i sparingi. Zaczęło się od Pragi, a potem były kolejne miasta. Ale nie zapominamy o tej części, którą jest budowanie społeczności. Chcemy być widoczni, pokazywać, że my – osoby LGBTQ+ - też jesteśmy graczami, promujemy równość w sporcie.

Japonia na kółkach czyli Yaki Kingu

Yumiko Gajewski – urodzona na najbardziej wysuniętej na północy Japonii wyspie Hokkaido i jej największym mieście -  Sapporo. Kocha gotować i jeść. Daniel Gajewski - urodzony w Koszalinie, socjolog i manager PR. Mając 26 lat poleciał na ślub swojego przyjaciela w Sapporo, i tam poznał miłość swojego życia.  Dla tej miłości postanowił pozostawić wszystko w Polsce, i rozpoczął życie w Japonii na wyspie Hokkaido. Postanowili razem promować w Polsce to, co najlepszego ma do zaoferowania ich japońska wyspa, pokazując, że kuchnia kraju kwitnącej wiśni to nie tylko ramen i sushi. W Japonii za to opowiadają o polskim żurku. Ich Japonia na kółkach, zwana Yaki Kingu, zwiedziła już wiele miejsc, a ostatnio zacumowała w studio OFF Radia Kraków w audycji Łukasza Zaleskiego.



Fragment wywiadu:

Łukasz Zaleski: Co w Waszych krajach było dla Was najbardziej zaskakujące nawzajem? Daniel, co Cię zaskoczyło w Japonii najbardziej. Yumiko, co Cię zaskoczyło w Polsce?

Yumiko: Jest tego dużo. Na pewno przeraża mnie prędkość samochodów. Za to Polacy pracują bardzo wolno. Oczywiście, nie wszyscy. Zaskoczeniem była dla mnie atmosfera i pogodność ludzi w sklepach i restauracjach. Zupełnie inne wyjście do klienta. Zupełnie inaczej jest w Japonii. To tyle… żeby nie siedzieć i nie opowiadać do wieczora.

Daniel: Ja powiem dość podobnie, mimo wszystko – właśnie podejście do klientów. Ludzie czasem opowiadają, że fajnie się stoi w kolejce do nas. Tego nie wiem, jak się czeka na jedzenie od nas. Ale kiedy ludzie mówią, że lubią słuchać, jak coś robimy, naszych opowieści w trakcie, to myślę, że chyba się udało pokazać to, co znamy z Japonii. Nasze polskie powiedzenie: „Klient nasz pan” jest jeszcze radykalniejsze w Japonii, gdzie brzmi to bardziej jak „Klient jest naszym bogiem”. Czasem osiąga to poziom przesady i w małych sklepach każda drobna rzecz jest pakowana pieczołowicie do torebki, a nam usługują, choć przyszliśmy po prostu po chipsy i papierosy. Zaczęło się to zmieniać trochę w czasie covidu. Starsze osoby odeszły, zostali młodzi z innymi zwyczajami. Ale nadal: jeździmy dużo po Polsce, śpimy w różnych, czasem w dobrych czterogwiazdkowych hotelach. Dostajemy klucze i do widzenia. A w Japonii: tu godziny wejścia, tu wyjścia, tu zaprowadzimy, tu pokażemy. A nie ma żadnych gwiazdek. Po prostu standard jest inny. Więc jak się wraca z Japonii, pojawiają się takie zdziwienia: czemu ta pani nie spytała, czemu nie zaproponowała reklamówki, czemu mnie zabiła wzrokiem?

Czym na tle całej Japonii wyróżnia się wyspa Hokkaido – nam Polakom kojarząca się głównie z dynią?

Yumiko: Dla mnie Hokkaido to ziemniaki. To wyspa słynąca z najlepszych w Japonii ziemniaków. Są tu też świetne owoce morza i co za tym idzie sushi.

Daniel: Dynia hokkaido to straszny przypadek, bo nie ma czegoś takiego. Nie ma i nie było. To przyszło z Afryki. Hokkaido to dynia afrykańska, która trafiła do Francji, a stamtąd dalej do Australii. A w Japonii zasłynęła przez miejscowość, zimowy resort – Niseko. Dziś mieszka tam więcej przybyłych niż Japończyków. Zresztą Hokkaido była najpóźniej zasiedlaną wyspą z wszystkich japońskich. Był wyścig z Rosją – kto gdzie pierwszy wbije flagę i zajmie teren. Dziś mieszka tam sporo farmerów, którzy uprawiają wspomniane przez Yumiko ziemniaki. A kiedy, Japonia już po katastrofie w Fukushimie, zaczęła znów otwierać się na turystów, pojawiła się moda na Halloween – pojawiły się dynie i przebrania. Jeden z farmerów kupił sadzonki dyni z Australii, wyhodował je i wystawił przed dom. Bardzo się to spodobało sąsiadom – ten pomarańczowy kolor, inny niż zielona japońska kabocha – i zaczęli wystawiać dynie przed swoje domy. A turyści zaczęli je zauważać i powtarzać, że widzieli dynie na Hokkaido. A z Hokkaido ma to tyle wspólnego, że rolnik na tej wyspie wystawił ją przed swój dom.

W Krakowie mamy już dwie restauracje ze znakiem jakości Michelin: Bib Gourmand

Mamy to: krakowski Molam utrzymał prestiżowe wyróżnienie Bib Gourmand od przewodnika Michelin, a znajdująca się na Kazimierzu Folga właśnie je otrzymała. Łukasz Zaleski zaprosił do studia OFF Radia Kraków gotujących w tych miejscach: Tomasza Muzę – właściciela i szefa kuchni w Molam oraz Tomasza Słoninę i Nazara Danyliuka – szefów kuchni z Folgi, żeby opowiedzieli, jakie korzyści niesie ze sobą otrzymanie Bib Gourmand, jakie są ich osobiste doświadczenia i oczekiwania związane z tym wyróżnieniem oraz jakie znaczenie ma ono dla ich restauracji. Goście zdradzają także, czy istnieje sprawdzona metoda na zdobycie tego prestiżowego tytułu oraz jakie sekrety skrywają tajemniczy inspektorzy.






Fragment wywiadu:

Łukasz Zaleski: Na czym polega fenomen przewodnika Michelin?

Tomasz Słonina: Wszystkie restauracje na świecie chcą dostać rekomendację, gwiazdkę czy Biba – ze względu na to, że przewodnik Michelin jest najbardziej prestiżowym magazynem, a gwiazdka najbardziej prestiżową nagrodą, jaką może dostać restauracja na świecie. Michelin jest na wszystkich kontynentach, rozdaje mnóstwo odznaczeń. Ludzie, którzy przychodzą do restauracji z odznaczeniem Michelin mają gwarancję, albo chociaż mocną nadzieję, że tam będzie dobrze. Że tam będzie dobre jedzenie, że będzie dobra atmosfera, będzie wszystko w porządku i będą czuć się dobrze ugoszczeni. Ta rekomendacja powoduje, że goście mają większą świadomość i nadzieję. I chcą tego, żeby tam było dobrze, że chcą do tej restauracji przyjść i spędzić tam czas.

Polskie restauracje zaczęły pojawiać się w przewodniku niedawno. Dlaczego dopiero teraz?

Tomasz Muza: Mało kto wie, ale Michelin nie jeździ i nie rozdaje z własnej woli wyróżnień, gwiazdek i Bibów. To lokalna organizacja turystyczna – czyli w Polsce Polska Organizacja Turystyczna – podpisuje kontrakt z Michelin. Płaci pieniądze za to, żeby Michelin przyjechał i przypatrzył się różnym miejscom.

Tomasz Słonina: Co nie daje gwarancji otrzymania czegokolwiek. To jest samo zaproszenie.

Tomasz Muza: Ale jeśli lokalna organizacja turystyczna z danego kraju tego nie zrobi, to Michelin nie przyjeżdża. To przecież organizacja, która chce zarabiać pieniądze. Czyli ten proces składa się z a) faktu, że ktoś chce, żeby oni pojawili się w danym kraju i b) że te miejsca są tego warte. Myślę, że to jest kwestia tego, że nikt wcześniej nie zwracał na to uwagi. A jest to super ważne, bo wyniki badań potwierdzają, że miasta, które mają gwiazdki i biby, z reguły mają większą liczbę turystów. Część z turystów wybiera specjalnie te miasta, w których można dobrze zjeść. W Polsce dopiero niedawno zdano sobie sprawę z tego, że to jest w naszym interesie, żeby Michelin był w naszym kraju. Zrobiono to w tamtym roku i od dwóch lat mamy swoje osobne wydanie. Nie jesteśmy częścią pakietu Europa Wschodnia – tylko mamy swój przewodnik.

Nazar Danyliuk: Myślę, że w tym roku polska gastronomia bardzo się rozwinęła. Widać to choćby w przewodniku Michelin: mamy restaurację dwugwiazkową, pięć restauracji z gwiazdką i aż 16 restauracji z Bib Gaurmand. Polska mocno zaistniała na mapie gastronomicznej świata. Pędzimy do przodu.

Radykalna uprzejmość od braci Sarapata

W OFF Radiu Kraków nikomu nie trzeba ich przedstawiać, ale nigdy dość rozmów z nimi. Mateusz i Michał Sarapata nagrali właśnie nowy album „Radical Kindness”, w którym słuchać chór z Tanzanii, fragment wybitnego polskiego filmu i inspiracje Japonią, a seria teledysków do utworów powstała na Fuerteventurze. I choć to muzyczna podróż dookoła świata, to spaja się to wszystko w pewną filmową, narracyjną całość. O domu na Słowacji, donkiszoterii wydawania albumów w wersji fizycznej i o tym, dlaczego postanowili być radykalnie uprzejmi opowiedzieli w studiu Łukaszowi Zaleskiemu.



Fragment wywiadu:

Łukasz Zaleski: Przy okazji premiery waszego albumu, spotkałem się z takim zdaniem, że romantyczne techno już nie jest romantyczne. Co nowego więc się zaczęło?

Michał Saramata: Być może była taka łata – pierwsza płyta była mocno efemeryczna, bardzo melancholijna. To była dominująca emocja na przestrzeni tego albumu. A teraz do materiału wprowadziliśmy więcej słońca. Jak to jeszcze nazwiemy, to musimy wymyślić…

Mateusz Sarapata: Myśmy się po prostu trochę bardziej uśmiechnęli na tej płycie.

Michał Sarapata: Pojawiło się więcej wzmacniających emocji.

Spróbujmy jednak. Jakbyście nazwali swój własny gatunek muzyczny.

Mateusz: Myśmy się ostatnio genialnie zdefiniowali. Michał wpadł na to, że jesteśmy czymś pomiędzy Scooterem a Sigur Rosem.

Michał: Tutaj możemy się zaszufladkować. 
Lumbago to nowy i zarazem pierwszy wspólny projekt Wuja HZG (czyli Pawła Stachowiaka) i Tymka Papiora. Muzycy właśnie wydali album (również na winylu), w którym przekraczają granice gatunków muzycznych, a w dniu swojego debiutanckiego koncertu w Paul’s Boutique Record Store objechali krakowski Kazimierz meleksem, opowiadając Łukaszowi Zaleskiemu o tym, jak Lumbago powstało. To 100. wywiad Łukasza Zaleskiego w OFF Radiu Kraków.
RADYKALNA UPRZEJMOŚĆ OD BRACI SARAPATA

W Off Radio Kraków nikomu nie trzeba ich przedstawiać ale nigdy dość rozmów z nimi. Mateusz i Michał Sarapata nagrali właśnie nowy album „Radical Kindness”, w którym słuchać chór z Tanzanii, fragment wybitnego polskiego filmu i inspiracje Japonią, a seria teledysków do utworów powstała na Fuerteventurze. I choć to muzyczna podróż dookoła świata, to spaja się to wszystko w pewną filmową, narracyjną całość. O domu na Słowacji, donkiszoterii wydawania albumów w wersji fizycznej i o tym, dlaczego postanowili być radykalnie uprzejmi opowiedzieli w studio Łukaszowi Zaleskiemu.

 

Przy okazji premiery waszego albumu, spotkałem się z takim zdaniem, że romantyczne techno już nie jest romantyczne. Co nowego więc się zaczęło?

Michał Saramata: Być może była taka łata – pierwsza płyta była mocno efemeryczna, bardzo melancholijna. To była dominująca emocja na przestrzeni tego albumu. A teraz do materiału wprowadziliśmy więcej słońca. Jak to jeszcze nazwiemy, to musimy wymyślić…

Mateusz Sarapata: Myśmy się po prostu trochę bardziej uśmiechnęli na tej płycie.

Michał Sarapata: Pojawiło się więcej wzmacniających emocji.

 

Spróbujmy jednak. Jakbyście nazwali swój własny gatunek muzyczny.

Mateusz: Myśmy się ostatnio genialnie zdefiniowali. Michał wpadł na to, że jesteśmy czymś pomiędzy Scooterem a Sigur Rosem.

Michał: Tutaj możemy się zaszufladkować. 

Wywiad z Lumbago w meleksie

Lumbago to nowy i zarazem pierwszy wspólny projekt Wuja HZG (czyli Pawła Stachowiaka) i Tymka Papiora. Muzycy właśnie wydali album (również na winylu), w którym przekraczają granice gatunków muzycznych, a w dniu swojego debiutanckiego koncertu w Paul’s Boutique Record Store objechali krakowski Kazimierz meleksem, opowiadając Łukaszowi Zaleskiemu o tym, jak Lumbago powstało. To 100. wywiad Łukasza Zaleskiego w OFF Radiu Kraków.

Uwaga! Tym razem wywiad został zarejestrowany również w formie wideo (wersja audio na dole strony).

Fragment wywiadu:

Łukasz Zaleski: Co było przed Lumbago?

Wuja HZG: Jeśli chodzi o mnie, to moja przygoda muzyczna zaczęła się w wieku 18 lat. Zaczęło się od muzyki metalowej. Grałem w projektach, które miały swoją siedzibę w Poznaniu. Albo jeszcze wcześniej – w mojej rodzinnej Mosinie, gdzie stworzyłem dwa zespoły ze swoim bratem. Tak to się zaczęło. Potem były przygody z innymi muzykami, konfrontacje muzyczne – było ich dużo. A dziś najważniejsze projekty, w których uczestniczę to Lumbago, EABS,  zespół Błoto, Siema Ziemia.

Tymek Papior: Ja zacząłem w wieku siedmiu lat. Poszedłem do szkoły muzycznej i grałem tam na akordeonie guzikowym. Ale potem tata kupił mi w wakacje perkusję. I tak mi się to spodobało, że już nie chciało mi się grać na akordeonie. Też zaczynałem od mocniejszych klimatów: metal czy math rock. Dużo czasu spędziłem w Krakowie, bo zaczynałem w krakowskim środowisku jazzowym. Pierwszy zespół to Alan Wykpisz Project. A ostatnio głównie ciśniemy z Wujasem Lumbago – plus ja jeszcze robię projekty solo.

A jak zaczęliście grać razem?

Wuja HZG: Ostatnio się nad tym zastanawialiśmy. Spotkaliśmy się chyba w klubie Jassmine. Znaliśmy się wcześniej z Internetu.  A pierwsza muzyczna konfrontacja była w klubie SPATIF w Warszawie. Graliśmy na jamie i stwierdziliśmy, że fajnie by było coś wspólnie nagrać, zrobić… no i zrobiliśmy.

Polska jak zagranica: Jak widzą polski teatr Erasmusi?

Strona Erasmus+ mówi, że program Unii Europejskiej w dziedzinie edukacji, szkoleń, młodzieży i sportu – to kontynuacja europejskich programów edukacyjnych realizowanych od 1998 r. Jego celem jest wspieranie uczniów, studentów, nauczycieli, wykładowców i wolontariuszy w prowadzeniu międzynarodowych projektów służących podnoszeniu kompetencji. To fakty. A jak jest w praktyce? Czy warto zmienić jeden lub dwa semestry nauki we własnej uczelni na studia zagraniczne? Co daje Erasmus i czy łatwo się na niego dostać? O tym wszystkim Łukaszowi Zaleskiemu w OFF Radiu Kraków opowiedzieli Simona Lewandowska i Max Nowotarski, studiujący na co dzień w Czechach, a którzy w ramach Erasmusa jeden semestr spędzili w krakowskiej AST.


Fragment wywiadu:

Łukasz Zaleski: Jak to się stało, że wybraliście akurat Kraków?

Simona Lewandowska: Mój ojciec jest Polakiem, więc zawsze wiedziałam, że chciałabym przyjechać na Erasmusa do Polski. Wszyscy mówili mi, że Kraków jest najlepszy. Przyznaję, że najpierw chciałam jechać do Warszawy, ale potem widziałam spektakl „Oresteja” z AST na festiwalu w Słowacji i wtedy ostatecznie zdecydowałam, że przyjadę do Krakowa.

Max Nowotarski: Ja też mogę zacząć od historii – nie od ojca, ale od pradziadka, który prawdopodobnie też był Polakiem. Po nim mam nazwisko Nowotarski. Też oglądałem spektakle z Polski, poznawałem twórców stąd, którzy są znani zagranicą, a studiowali w Krakowie. Ale moja droga zaczęła się chyba jeszcze wcześniej – w szkole. W siódmej klasie mieliśmy taki EuroKlub, przyjeżdżała do nas Agata Radkowska, opowiadała o Polsce. I wtedy miałem pomysł, żeby studiować w Krakowie. Wtedy myślałem o Uniwersytecie Jagiellońskim, o filozofii. Niestety, nie miałem okazji, żeby to zrobić. Ale teraz jestem tutaj – w AST, które jest przecież blisko od UJ.

Jak wyglądają formalności, żeby taki wyjazd w ramach programu Erasmus+ zorganizować?

Simona Lewandowska: To było bardzo łatwe. Wypełniłam parę papierów, wysłałam parę maili, zdjęcie. Chcieli też certyfikat, że mówię po polsku. Powiedziałam, że nie dam rady tego załatwić, ale powiedziałam, że znam język i stwierdzili: Dobra, wierzymy Ci! Wszystko łatwo poszło.

Max Nowotarski: Myślę, że to może być trudne dla kogoś, kto robi to po raz pierwszy i nie miał do czynienia z żadnymi formalnościami. Ale to naprawdę nie jest trudne i w kilka dni można wszystko zorganizować. Każda uczelnia ma swoje zasady oczywiście. My na przykład wysyłaliśmy rodzaj CV, takie portfolio, ale to nie jest trudniejsze od jakiekolwiek prezentowania samych siebie

W zielniku Janka Słowińskiego

Janek Słowiński to połączenie muminkowych postaci: Włóczykija i Paszczaka. Od tego pierwszego wziął artystyczną wolność, od drugiego zamiłowanie do przyrody i odkrywanie jej wciąż na nowo. Janek wsiada rano na rower i jedzie na łąki, żeby zebrać tam cały świat smaków, zapachów i zdrowia. O tym, czego nie wiemy o polskich polach, o pokrzywach, hyćkach i podagryczniku opowiedział w OFF Radiu Kraków Łukaszowi Zaleskiemu.

Fragment wywiadu:

Łukasz Zaleski: Jak zaczęła się historia ze zbieraniem dzikiej roślinności?

Janek Słowiński: Ta pasja wzięła się z obserwowania rodziców. Rodzice prowadzili ogrodnictwo, więc pomagałem im razem z bratem. Z kolei z dziadkiem dużo jeździłem na rowerze i tak zajawka rowerowa powstała. Mieszkałem na wsi – w bardzo malowniczej miejscowości Ląd. Wyjeżdżaliśmy rowerami na łąki. I tam na łąkach żyła jedna osoba, samotnie, jak pustelnik. Wcześniej, ten pustelnik mieszkał tam z mamą, która zbierała szczaw albo pokrzywy. Ja obserwowałem to podekscytowany i pytałem dziadka, o co chodzi. I to był mój początek dzikich roślin. Potem kontakt z nimi ograniczył się na wiele lat. Aż wrócił, kiedy miałem już pewną świadomość gastronomiczną, gdy w gimnazjum postanowiłem zostać kucharzem. Zacząłem pytać, szukać… Trafiłem na Łukasza Łuczaja, który wspaniale przekazuje wiedzę, a potem na pana Artura Skotarczyka, który jeszcze bardziej pobudzał, by zgłębiać tę wiedzę.

A skąd dziś mamy czerpać wiedzę na temat dzikiej roślinności?

Jest bardzo dużo poradników, chociażby na YouTube. Są też książki. Ale trzeba uważać. Raczej polecam obcować z roślinami, które znamy, żeby się to dla nas źle nie skończyło – zatruciem albo nawet i śmiercią. No bo choćby rodzina selerowatych, do których należy szczwół plamisty – sam ich jeszcze nie tykam, bo ciągle się uczę. Jeśli komuś coś podaję, to muszę wiedzieć o tym tyle dużo, żeby było bezpiecznie. Najlepiej więc uczestniczyć w spotkaniach, żeby zobaczyć wszystko na żywo. A potem można wyruszyć na łąkę – najlepiej z dala od aut, choć czytałem badania, że rzekoma ołowiowość nie szkodzi aż tak bardzo, to przecież nadal na roślinach osadza się choćby kurz. Można sobie zrobić podmiejski spacer. Rozkwitła już lipa. W bardziej zacienionych i chłodniejszych częściach są zalążki, z których można zrobić kapary, wstawiając je do solanki. Dobre na początek są pokrzywy. Każdy je zna.

ODBICIE harfisty – rozmowa z Adrianem Nowakiem i Magdaleną Urbańską

Muzyka klasyczna to dla laika ściśle wyznaczone struktury, określone w zapisie dźwięki oraz długość fragmentów tworząca więź pomiędzy kompozytorem i wykonawcą, który wyraża jednocześnie myśl autora, jak i swoją własną. Kompozytorzy nie autotematyzują utworów, rzadko kiedy próbują zrozumieć, jak muzyka odbija się w nich samych. Ale czy musi się odbijać? A może powinna wypływać z samego wykonawcy? O swoim spotkaniu sam na sam z instrumentem i z muzyką współczesną w koncercie performatywnym ODBICIE postanowił opowiedzieć harfista Adrian Nowak, a do zespołu realizatorskiego zaprosił między innymi Magdalenę Urbańską, która wyreżyserowała to niezwykłe wydarzenie. Ale zanim koncert się odbył w studiu OFF Radio Kraków o ODBICIU opowiedzieli Łukaszowi Zaleskiemu.


Fragment wywiadu:

Łukasz Zaleski: Czym jest koncert performatywny?

Adrian Nowak: Chyba sami to jeszcze odkrywamy. „Promocja Teatru kazała nam nazwać to koncertem, bo wtedy ludzie chętniej przyjdą…”.

Magdalena Urbańska: Wyjaśniam – to fragment spektaklu i tekst ze spektaklu.

Adrian Nowak: Faktycznie, idea całego tego wydarzenia zaczęła się od muzyki. Ona stanowi trzon tego wydarzenia. A performatywność pojawiła się w sposobie wykazania tego, czego sama muzyka nie może wykazać. Szukając formy, rozmawiając z Magdą i Alicją Wojnowską, szukając treści spektaklu, które są poza muzyką, próbowaliśmy znaleźć takie rozwiązania, które pokażą to, czego muzyka nie jest w stanie pokazać. Performatywność obudziła się w ruchu, w tekście, w samej prezentacji tych utworów. Chyba na tym to polega, nie?

Magdalena Urbańska: Ja mam jeszcze jedną perspektywę. Rozpoczęliśmy pracę nad utworami, one rzeczywiście są trzonem tego koncertu. Ale ja też traktuję performatywność, idąc za Schechnerem,  jako analizę i zadawanie sobie pytania: czym jest działanie, które wykonuję. I my się na bieżąco nad tym w spektaklu zastanawiamy: gdzie jestem? Co robię? Jaką mam świadomość, kiedy gram? Czym jest tak naprawdę granie koncertu? Czy czuję muzykę, którą performuję i co oznacza, że ją performuję? Co oznacza, że ją gram? I przez te wszystkie rzeczy, o których powiedział Adrian, przez te wszystkie środki, szukamy esencji. W tym jest ta performatywność – w rozłożeniu na części pierwsze. Różnymi środkami, z różnych perspektyw pytamy: czym jest materia muzyki i koncertowanie.

Utwory, które wybraliście, są Tobie, Adrian, w sposób szczególny bliskie?

Adrian Nowak: Nie. One są środkiem do przekazania czegoś. Mogę nawet powiedzieć, że są przypadkowe, nie są konkretne czy wybrane z premedytacją. Są środkiem, żeby stworzyć ten spektakl. Bazujemy na czymś, co jest mi obce, na repertuarze, którego nie gram na co dzień. Dopiero w kontekście tego koncertu performatywnego te utwory tworzą coś dla mnie wyjątkowego i specjalnego.

Magdalena Urbańska: Adrianowi pewnie trudno to powiedzieć, żeby nie zdradzić, że my się w spektaklu właśnie nad tym zastanawiamy. Kiedy ja dołączyłam do ekipy Odbicia, to było jedno z pierwszych pytań, które zadałam. Musiałam ułożyć ten koncert dramaturgicznie i jednocześnie zrozumieć motywacje. Performatywny znaczy też to, że tekstualizujemy i kontekstualizujemy to pytanie. Zastanawiamy się też nad tym, co oznaczają te przypadkowo, jak się okazało, zebrane utwory. Natomiast moja perspektywa była zupełnie inna i żeby dramaturgicznie w rosnącej skali emocji tę muzykę pokazać, poprosiłam Adriana w trakcie pracy, żeby mi je bardzo prosto wytłumaczył: ten jest wesoły, ten jest smutny, tutaj raczej się cieszę, a ten ma dramaturgiczny mocny wydźwięk. Brzmi to teraz dość zabawnie, ale muszę przyznać, że czasem bym sama tego nie wiedziała.

okładka podcastu - fot. Klaudyna Schubert

Tło na pierwszym planie - rozmowa z Jakubem Woynarowskim o wystawie "Background"

Czasami musimy wyostrzyć wzrok, żeby dostrzec drugi plan. Ale jeśli spróbujemy to zrobić, bardzo często czeka nas nagroda – wejście w świat skrupulatnie budowanych teł, szczegółów i światów niedostępnych dla tych, którzy żyją w pośpiechu. Na wystawie „Background” w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha prezentowany jest wybór historycznych i współczesnych przykładów opowiadania obrazem z obszaru m.in. mangi, anime, gier wideo czy drzeworytów ukiyo-e, skoncentrowanych na eksploracji szeroko pojętego tła. O tym, skąd pomysł, żeby to, co ukryte na drugim planie przenieść na plan pierwszy Łukaszowi Zaleskiemu opowiedział jeden z trójki kuratorów tej wystawy - twórca koncepcji artystycznej wystawy w Pawilonie Polskim podczas 14. Międzynarodowego Biennale Architektury w Wenecji, laureat Paszportu Polityki w kategorii sztuk wizualnych, zdobywca Grand Prix w ramach 18. Międzynarodowego Festiwalu Komiksu w Łodzi – Jakub Woynarowski. Podcast OFF Radia Kraków.


Fragment wywiadu:


Łukasz Zaleski: Skąd pomysł, żeby bohaterem wystawy było tło?

Jakub Woynarowski: To z jednej strony wiąże się z moimi osobistymi zainteresowaniami. Interesuję się na przykład komiksami bez bohatera, gdzie tło wychodzi na pierwszy plan. W ogóle tego rodzaju twórczość mnie fascynuje. W przypadku sztuki japońskiej wydawało mi się to jeszcze bardziej naturalne, bo tam podejście bardziej kontemplacyjne dominuje. Tło może wtedy wybrzmieć, nieść znaczenia. Ale ważnym dla nas punktem odniesienia była również kolekcja Stefana Riekelesa z Berlina, który specjalizuje się w tłach z japońskich filmów anime. To on wyciągnął temat tła na pierwszy plan, tworząc zbiór wysokiej jakości reprodukcji teł, które dotąd często pozostawały gdzieś w prywatnych archiwach autorów, słabo widoczne medialnie. Sami autorzy też rzadko byli wymieniani z nazwiska. Natomiast to są często wysokiej jakości dzieła sztuki, które zasługują na uwagę i na szczęście zostały wprowadzone w obieg kolekcjonerski. Nawiązaliśmy współpracę z tym kolekcjonerem, on sprzedał Muzeum Manggha cały taki zbiór, więc one są już w Krakowie i zostały na wystawie Background zaprezentowane.

Wystawa Background – jak mówicie – nie ma początku i nie ma końca. Ale, kiedy tylko na nią wchodzimy, już na początku pojawia się Hokusai i jego książeczka – mały podręcznik jak tła tworzyć. Czy Hokusai ma wpływ do dziś na sztukę japońską i japońskie tła?

Hokusai był na nas ważny, bo spopularyzował pojęcie mangi, więc oddziałuje na kulturę japońską – zresztą nie tylko w samej Japonii. Sam jest już w kanonie światowej sztuki od dawna. Siłą rzeczy musiał się na tej wystawie znaleźć. Zależało nam też na kontekście historycznym, pokazaniu ciągłości pewnych zjawisk, by nie koncentrować się tylko na współczesności i popkulturze albo tylko na obiektach muzealnych, które kojarzymy z tzw. kulturą wysoką. Chcieliśmy to wszystko połączyć i scalić. A to dążenie do łączenia, do zacierania granic, przełożyło się na pomysł aranżacyjny – taki, że nie ma jednej ścieżki zwiedzania.

Groteska gra dla dorosłych

Teatr lalkowy często utożsamiany jest z teatrem dziecięcym, tymczasem oferta tych scen dla widzów dorosłych jest długa, ciekawa i zaskakująca. W Teatrze Groteska niedawno odbyła się premiera spektaklu „Męczeństwo i śmierć Marata” według słynnego tekstu Petera Weissa, w reżyserii Konrada Dworakowskiego. To opowieść o rewolucji i jej skutkach, o terapeutycznej bądź nie mocy sztuki, o historii i współczesności, o teatrze w teatrze. O tym, czy tych samych czy zupełnie innych form używają w przedstawieniach przeznaczonych dla różnych grup wiekowych Łukaszowi Zaleskiemu w OFF Radiu Kraków opowiedzieli dyrektor Teatru Groteska Karol Suszczyński i aktorzy Paweł Kuźma i Lech Walicki.


Fragment wywiadu:

Łukasz Zaleski: Borykacie się z tym stereotypem, że teatr lalkowy to teatr tylko dla dzieci?

Karol Suszczyński: Myślę, że nie tylko my, ale każda scena lalkowa w kraju. To potężne zaszufladkowanie, które zaczęło się w czasach powojennych, spotęgował dekret Stalina – żeby teatry lalkowe grały spektakle dla dzieci i deklaracja lalkarzy, żeby robić właśnie przedstawienia dla młodych. I utknęliśmy w tej szufladce, choć wiele teatrów lalkowych w Polsce proponuje repertuar dla dorosłych. Groteska była pierwsza w historii, bo przecież „Cyrk Tarabumba” otwierający istnienie tego teatru był w dwóch wersjach – dla widowni dziecięcej i dla dorosłych, a zaraz potem była „La serva padrona”. Ale przecież to w Grotesce była prapremiera „Męczeństwa Piotra Oheya” Mrożka, tu po raz pierwszy w Polsce pojawił się „Ubu Król” czy „Opera za trzy grosze”. Więc ten repertuar był cały czas w Grotesce obecny. Również i w ostatnich latach – choć pewnie było tych premier mniej – były spektakle sięgające po lektury, znane teksty. Teraz sięgamy po tekst Weissa, tekst dla nas ważny, ale nie aż tak znany i rozpoznawalny. Przyznaję, że mamy troszeczkę pod górę.

Podchodzicie inaczej do widzów dorosłych i dziecięcych czy zasady są te same?

Paweł Kuźma: Zasady są te same. Nie możemy podchodzić do młodego widza, jak do dziecka, które nic nie rozumie. Wręcz przeciwnie, ten najmłodszy widz jest najbardziej wymagający, bo zawsze mówi prawdę. Krzyknie z widowni, czego oczekuje. Jeśli zobaczy, że go okłamujemy, to będzie krzyczał, że go okłamujemy. Przy tworzeniu spektaklu lalkowego dla dorosłych, kierujemy się dokładnie tymi zasadami. Musimy wejść w rolę, musimy dobrze zaanimować formą czy lalką, jaką dostaniemy i musimy być w tym wszystkim jak najbardziej prawdziwi.

Lech Walicki: Wydaje mi się, że rodzaj sosowanej formy i techniki nie zależy od adresata, tylko bardziej od tematu, który poruszamy i od konwencji, którą ten temat nadaje. A to, że gramy na co dzień dla dzieci daje nam inny dystans i szerszą paletę barw, z której możemy korzystać – także na spektaklach dla dorosłych.
okładka podcastu - fot. B. Warzecha

Pomiędzy sztuką, sportem i aktywizmem - rozmowa o projekcie Makkabi

„Makkabi” to kolejna odsłona badawczo-artystycznego projektu Still Standing. Tegoroczna edycja koncentruje się na przestrzeni boiska KS Nadwiślan, dawnej siedzibie klubu sportowego Makkabi. Performans eksploruje ciało jako nośnik pamięci tworzące żywą rzeźbę specyficzną dla danego miejsca. Jego twórczynie – Aleksandra Janus, Weronika Pelczyńska oraz Monika Szpunar – angażują kolejne osoby do działania. Antropolożka i dwie tancerki łączą kulturowo-ruchową perspektywę w wydarzenie, będące nie tylko artystycznym widowiskiem, ale również aktywistyczną wypowiedzią ruchową wobec stanu dzisiejszej pamięci. O tym, ile miejsc zapomnianych mamy jeszcze do odkrycia w Krakowie Łukaszowi Zaleskiemu opowiedziały Aleksandra Janus i Monika Szpunar.

Fragment wywiadu:

Łukasz Zaleski: Z jakiej potrzeby wyrósł projekt „Still Standing”?
Aleksandra Janus: „Still Standing” to projekt, który pracuje z pamięcią miejsc, które nie są w sposób oczywisty upamiętnione albo nie są rozpoznane jako miejsca historycznie ważne. Jest sposobem, żeby wykorzystać ruch, taniec i choreografię do tego, żeby przypomnieć o często ukrytej historii różnych miejsc. Faktycznie powstał na potrzeby terenu KL Płaszów w Krakowie i wtedy we współpracy z Festivaltem i współtwórczynią tego projektu Weroniką Pelczyńską zrobiłyśmy rodzaj pomnika w ruchu, który przypominał o historii tego miejsca, który jest dziś rozległym parkiem. Później wykorzystałyśmy format Still Standing do tego, żeby wspólnie z Muzeum Polin i Mazowieckim Instytutem Kultury uczcić 80. rocznicę Powstania w Getcie Warszawskim, a zwłaszcza dzień zburzenia Wielkiej Synagogi na Tłomackiem. A w tym roku w Krakowie wykorzystujemy Still Standing, żeby przypomnieć o tym, że znajdujący się na Dietla stadion KS Nadwiślan narodził się jako stadion żydowskiego klubu Makkabi.

Macie poczucie, że świadomość Krakowian na temat różnych miejsc związanych ze wspólną historią polsko-żydowską w naszym mieście jest niewielka?

Aleksandra Janus: Myślę, że ta świadomość jest dosyć duża. Natomiast porusza się ona pewnymi utartymi szlakami, co wynika z tego, że Kraków jest miastem turystycznym: Kazimierz, Fabryka Schindlera, miejsca upamiętniające getto. Natomiast KL Płaszów do niedawna był takim nierozpoznanym, pomimo „Listy Schindlera”, miejscem. Powoli się to zmienia, ale topografia tego miejsca wciąż dla wielu jest nieczytelna. A takie miejsca jak KS Nadwiślan, który jeszcze jakiś czas temu był stadionem Makkabi, to nie jest część historii, która jest najczęściej opowiadana. Będąc na Kazimierzu opowiadamy raczej historie Żydów wyglądających tradycyjnie, bardziej religijnych. A tam, na stadionie, spotykali się po prostu żydowscy piłkarze i osoby reprezentujące inne sekcje sportowe – był np. klub wioślarski. Nie jest to coś, co się ludziom od razu nasuwa, kiedy myślą o Krakowie.

Monika Szpunar: Tak jak Ola wspomniała, teraz będziemy działać na boisku, które kiedyś było boiskiem Makkabi. Kiedy sobie dziś o tym myślę, wydaje się to oczywiste – na Kazimierzu było boisko, więc mieszkańcy grali tam w piłkę. Ale przecież nieraz przechodziłam ulica Koletek i nigdy nie zadawałam sobie pytania, co tam było wcześniej. Dopiero dzięki temu projektowi, który pochyla się nad miejscami związanymi z polsko-żydowską historią, trafiłam na ten stadion jako mieszkanka Krakowa. Still Standing jest inicjatywą, która zaprasza nas do szukania takich miejsc, ale też mieszkańców miast, w których realizujemy edycje.

Pasjonaci wspólnego śpiewania - rozmowa o Chórze Społecznym przy Filharmonii Krakowskiej

Czy może być coś bardziej jednoczącego niż wspólny śpiew? 80 krakowian i krakowianek odpowiedziało sobie na to pytanie i regularnie spotykają się, by pracować nad repertuarem, koncertować, rozmawiać o muzyce. Chór Społeczny przy Filharmonii Krakowskiej powstał jako inicjatywa towarzysząca wykonaniu Carmina burana Carla Orffa w styczniu 2023 i zrzesza ludzi, którzy po prostu kochają śpiewać. Sukces artystyczny i medialny tego przedsięwzięcia zaowocował dalszym rozwojem zespołu pod auspicjami Filharmonii. O tym, kto może stać się częścią chóru i gdzie i kiedy będzie można ich usłyszeć Łukaszowi Zaleskiemu opowiedzieli: Mateusz Prendota – dyrektor Filharmonii Krakowskiej, Marcin Wróbel – dyrygent oraz Sabina Bisztyga – prezeska i jedna z inicjatorek przedsięwzięcia.


Fragment wywiadu:

Łukasz Zaleski: Co to jest chór społeczny?

Sabina Bisztyga: Dla mnie to jest otwarta, międzykulturowa, międzypokoleniowa platforma do realizacji wspólnego celu, jakim jest śpiewanie. Na tej platformie spotykają się ludzie z różnych środowisk, z różnych kultur, ale w jednym celu – w celu realizacji swojej pasji.

Czy to jest w takim razie inicjatywa oddolna? Jaka była historia powstania chóru?

Sabina Bisztyga: To wszystko zaczęło się rok temu, od pomysłu Filharmonii. Były nabory do zimowej Akademii Śpiewu, w ramach której słuchacze / uczestnicy tego wydarzenia mieli wystąpić na scenie Filharmonii właśnie, wykonując Carmina Burana Orffa. Zgłaszały się krakowianki i zgłaszali się krakowianie, były przesłuchania, trzeba było nagrać indywidualnie utwór i przejść kwalifikacje. Nie było to więc tak, że „każdy może”. Na scenie stanęło razem 200 osób, w tym wspomniani uczestnicy zimowej Akademii Śpiewu. Ale wcześniej mieliśmy warsztaty, w ramach których przygotowywaliśmy utwór Orffa. Było nam jednak mało. Jak stanęliśmy na scenie i poczuliśmy tę energię, poczuliśmy tę moc – to, że możemy zacząć spełniać swoje marzenia i robić to na tak dużą skalę. Trzeba było wykorzystać ten moment. Dzięki uprzejmości pana dyrektora Mateusza Prendoty udało się rozpocząć ten proces. Pod – nomen omen – skrzydła wziął nas Marcin Wróbel, który jest naszym dyrygentem. Bez tych ludzi to wszystko nie mogłoby się stać.

Najszczęśliwszy dzień Barbary Garstki

Barbara Garstka to aktorka-wulkan, aktorka-petarda: bierze sprawy w swoje ręce i spełnia marzenia. Kilka lat temu, grając w serialu o Agnieszce Osieckiej zetknęła się z postacią Elżbiety Czyżewskiej – wielkiej gwiazdy polskiego kina lat 60-tych i zamarzyła, żeby opowiedzieć o niej jeszcze głębiej. Dziś staje na scenie sama i w monodramie „Najszczęśliwszy dzień” przypomina tę postać. Ale przedstawienie, które stworzyła Magdalena Małecka-Wippich to nie jest klasyczna biografia. To raczej  teatralna karuzela! Recital, monodram, bajka, one woman show – w jednym. Albo, jeśli ktoś woli – literacka fantazja oparta na kilku przedmiotach i faktach, uniwersalna opowieść o losie. A może nawet… prezent dla samej Elżbiety? O fascynacji jednej aktorki inną aktorką opowiedziała Łukaszowi Zaleskiemu Barbara Garstka. Podcast OFF Radia Kraków.

Fragment wywiadu:

Łukasz Zaleski: Dziś Elżbieta Czyżewska jest nieco zapomniana. Po tym najszczęśliwszym dniu wyjechała do Stanów, ale amerykański sen się nie spełnił.

Barbara Garstka: Ale jednak w Ameryce też grała – w filmach, serialach, spektaklach. Może słuchacze znają tę historię, że Czyżewska uczyła aktorstwa samą Meryl Streep. Spotkały się  w spektaklu „Biesy”. Podobno Meryl Streep była tak oczarowana Elżbietą Czyżewską, że na kanwie jej postaci stworzyła rolę w „Wyborze Zofii”, za którą dostała Oscara. Choć w Stanach z pewnością Elżbiecie było ciężko, choćby ze względu na język, akcent, trudne do wypowiedzenia nazwisko. Mam w swoim monodramie taką świetną scenę, że Elżbieta przychodzi do kogoś na wywiad i ktoś nie potrafi wypowiedzieć jej nazwiska. W tamtych czasach to były dość duże przeszkody. Niemniej w Stanach grała i myślę, że w tamtych czasach było to wielkie osiągnięcie: wyjechać do Ameryki, grać w tamtejszych produkcjach.

A jak było między nami? Dostałaś rolę w serialu o Osieckiej i miłość między Tobą a postacią Czyżewskiej zakwitła?

Ewa Brodzka – reżyserka castingu wybrała mnie kiedyś do roli w filmie o Piłsudskim. A potem ten sam reżyser i ta sama reżyserka obsady skierowali mnie na casting do serialu o Osieckiej, prosto do roli Elżbiety Czyżewskiej. Sama wtedy nie za bardzo wiedziałam, kto to był. Za to słyszałam ciągle: „Baśka to jest cała Elka”! Zaczęłam więc przeglądać materiały w Internecie: jak wyglądała, co robiła. A kiedy przyszedł dzień castingu, ucharakteryzowałam się, przyjechałam na przesłuchanie i znowu wszyscy oszalali: Baśka musi zagrać Elkę. Porównywano mnie do niej bardzo. I powtarzam to często, że w świecie aktorskim są typy osobowości, które się powtarzają raz na jakiś czas. W szkole teatralnej nigdy nie mogłam się doszukać swojego typu, a dziś sobie myślę, że może rzeczywiście posiadam ten typ osobowości, który posiadała Elka. W każdym razie poznałam ją w trakcie przygotowań do zdjęć do serialu i nagle się okazało, że mam w nim zaśpiewać piosenkę „Kochankowie z ulicy Kamiennej”. A ja właśnie tą piosenką zdawałam do szkoły teatralnej, kochałam ją. Jest w niej tyle bólu i smutku, że zawsze, jak ją śpiewałam, to chciało mi się płakać. I czułam, że jest ze mną bardzo spójna. A to właśnie Ela Czyżewska była pierwszą, która ją śpiewała.

Paul's Boutique: Koncerty między półkami z winylami

Na całym świecie wielką sławą cieszą się koncerty z cyklu Tiny Desk, tymczasem na krakowskim Kazimierzu do sklepu z płytami winylowymi można od jakiegoś czasu wpaść na set DJ-ski, koncert debiutującego jazzowego zespołu albo show muzyka z Sao Paulo. Ekipa z Paul's Boutique Record Store ściąga płyty ze świata, edukuje na temat nowych zjawisk w muzyce, pokazuje, jak szeroki jest muzyczna rzeczywistość i organizuje niestandardowe wydarzenia. O sile winylu Pablo i Michał z Paul’s Boutique rozmawiali z Łukaszem Zaleskim. Podcast OFF Radia Kraków.




Fragment wywiadu:

Płyty winylowe przechodzą właśnie renesans?

Pablo: Nie wiem, czy nazwałbym to renesansem, bo boom na winyle trwa, przynajmniej w Polsce, z dobrą dekadę. W latach 90-tych płyta winylowa została niemalże wyprowadzona z domostw na śmietniki, wyparta przez płytę kompaktową, ale to już się chyba nie powtórzy. Ludzie nauczyli się z tej historii, zauważyli, ile stracili i co tak naprawdę stracili. Już tego nie oddadzą. Zjawisko słuchania z winyli się poszerza, a my się z tego zjawiska bardzo cieszymy. Nasz sklep dzięki temu może się ciągle rozwijać. Coraz więcej ludzi młodych kupuje płyty. Tak, sklepy z winylami wielu osobom kojarzą się ze starszym panem z wąsem w piwnicy… Ale tak nie jest. Trwa boom.

Michał: Winyle młodych ludzi zaczęły interesować mniej więcej wtedy, kiedy pojawił się streaming. Jak masz gramofon, możesz zaprosić znajomych do domu na imprezę, możesz zaprosić swoją randkę na imprezę… Pokazujesz płyty, nie puszczasz tylko muzyki z laptopa, ale zaczynasz się rozwodzić na temat okładki, na temat tej płyty… Prawdziwe uczucia, emocje.

Ale w Paul’s Boutique dzieje się więcej niż sprzedaż płyt.

Pablo: My po prostu muzykę mamy w żyłach, a nie w plikach excel albo mp3. Naturalnym dla nas było, że nie chodzi tylko o to, żeby robić biznes na płytach. Nie chcieliśmy być handlowcami, ale dać ludziom więcej. Wcześniejsza lokalizacja nie pozwalała na zbyt wiele, ale już wtedy robiliśmy całą masę imprez z klubem Alchemia. Było mnóstwo fajnych DJ-ów, chcieliśmy robić znacznie więcej, ale w naszej przestrzeni nie byliśmy w stanie organizować koncertów. Ale siedziba na Bożego Ciała dała nam świetną przestrzeń. Nie musieliśmy zastanawiać się dwa razy, czy od setów DJskich zacząć organizować koncerty. Na początku nie wiedzieliśmy, jaki będzie odzew. Czy ktoś złapie pomysł, żeby grać w sklepie. Nie byliśmy też obcykani w temacie: gaże, organizacja. Ale świat jest prosty, więc popisaliśmy na Instargramie wiadomości do osób, które nam były bliskie muzycznie. Oczywiście część osób nigdy nie odpisała, ale choćby Włodi wszedł od razu. Dziś np. tematy dużych grup jazzowych porywają tłumy, choćby Omasta, czy wcześniej EABS, na którym było 150 osób. Miewamy Sold Out na wiele dni przed samym wydarzeniem.

WYSPIAŃSKI SPOGLĄDA Z AST – rozmowa z Dorotą Segdą i Dariuszem Vasiną

Kilka lat temu Akademia Sztuk Teatralnych otrzymała imię Stanisława Wyspiańskiego, a teraz otrzyma również  twarz tego wybitnego artysty. Wszystko za sprawą muralu, który pojawił się na budynku przy ulicy Straszewskiego. Twórca „Wesela” spogląda z murów szkoły prosto na Wawel, zaś po drugiej stronie, przy ulicy Piłsudskiego pojawiła się inspirowana chimerami i zmysłami abstrakcyjna praca, która za chwilę wsiąknie w tkankę miejską Krakowa. O pomysłach, muralach i o tym, jak Wyspiański dziś wpływa na młodych artystów Łukaszowi Zaleskiemu odpowiedziała rektorka AST prof. Dorota Segda oraz autor obu projektów prof. Dariusz Vasina.
To pierwszy taki wspólny duży projekt pomiędzy ASP i AST?

DS.: Zaprosiłam do tego projektu wybitnego artystę, Dariusza Vasinę, który przy okazji jest profesorem Akademii Sztuk Pięknych. To jest więc projekt nieformalnie zespalający uczelnie, ale jest to bardzo miła okoliczność.
Dlaczego Wyspiański ma spoglądać na nas z murów AST i to w nieprzypadkowym kierunku, tylko prosto na Wawel? Czy powinien zaistnieć silniej w tkance miasta?

DV: Powiedział pan zabawną rzecz, o której wcześniej nie pomyślałem, że Wyspiański patrzy na Wawel. Od razu przypomniał mi się pewien pastel Wyspiańskiego, przedstawiający Planty razem z Wawelem i jest to widok prawie z tego miejsca. Nie myślałem o tym wcześniej, przyznaję, ale to zabawne, że ten Wyspiański fikcyjny, przeskalowany, będzie w miejscu, gdzie kiedyś musiał stać ten prawdziwy i patrzeć w tym samym kierunku. Wyspiański jest mocno związany z Krakowem, to jasne i nie ma co dużo o tym opowiadać. Natomiast są dwa potężne, żeby ten mural się pojawił: pierwszy to imię szkoły, właśnie Stanisława Wyspiańskiego. A drugi powód, trochę mniejszy, jest taki, że kiedyś fascynowałem się Wyspiańskim, jak zresztą całą Młodą Polską, zwłaszcza kiedy byłem w liceum plastycznym. Dalej niektóre z jego rysunków są dla mnie oszałamiające. 
To pierwszy taki wspólny duży projekt pomiędzy ASP i AST?

DS.: Zaprosiłam do tego projektu wybitnego artystę, Dariusza Vasinę, który przy okazji jest profesorem Akademii Sztuk Pięknych. To jest więc projekt nieformalnie zespalający uczelnie, ale jest to bardzo miła okoliczność.

 

Dlaczego Wyspiański ma spoglądać na nas z murów AST i to w nieprzypadkowym kierunku, tylko prosto na Wawel? Czy powinien zaistnieć silniej w tkance miasta?

DV: Powiedział pan zabawną rzecz, o której wcześniej nie pomyślałem, że Wyspiański patrzy na Wawel. Od razu przypomniał mi się pewien pastel Wyspiańskiego, przedstawiający Planty razem z Wawelem i jest to widok prawie z tego miejsca. Nie myślałem o tym wcześniej, przyznaję, ale to zabawne, że ten Wyspiański fikcyjny, przeskalowany, będzie w miejscu, gdzie kiedyś musiał stać ten prawdziwy i patrzeć w tym samym kierunku. Wyspiański jest mocno związany z Krakowem, to jasne i nie ma co dużo o tym opowiadać. Natomiast są dwa potężne, żeby ten mural się pojawił: pierwszy to imię szkoły, właśnie Stanisława Wyspiańskiego. A drugi powód, trochę mniejszy, jest taki, że kiedyś fascynowałem się Wyspiańskim, jak zresztą całą Młodą Polską, zwłaszcza kiedy byłem w liceum plastycznym. Dalej niektóre z jego rysunków są dla mnie oszałamiające. 

RUNFORREST - DEBIUTANCKI ALBUM „RYTUAŁ”

Runforrest to pseudonim artystyczny krakowskiego singer-songwritera Grzegorza Wardęgi, którego pełne osobistych historii piosenki urzekają emocjonalnością i intymnością. Po czasie EPek, współprac z innymi artystami, przyszedł czas na pierwszy pełny album „Rytuał”. Zaczyna się od motywu bardzo bliskiego choćby tematowi z „Stranger Things”, kończy utworem inspirowanym obrazem Hieronima Boscha. A w środku znalazło się miejsce dla elektroniki lat 90., ludowych inspiracji, utworów pełnych snów, zjaw i duchów. O tym, czy trudno jest dziś zadebiutować i jak wyglądała przemiana Grzegorza Wardęgi w RunForrestra artysta opowiedział Łukaszowi Zaleskiemu.

Fragment wywiadu:

Łukasz  Zaleski: Odnosząc się do poetyki komiksu: jak to się stało, że Grzesiek Wardega przemienił się w Runforresta?

Runforrest: Runforrest to moje alter ego, które rozwijam już od kilku lat. A z drugiej strony chyba nie przemieniłem się wcale. Jesteśmy dalej tą samą osobą. Nie ukrywam, rozmawiałem ostatnio na temat tego pseudonimu artystycznego, jakie daje możliwości i jakie daje ograniczenia i doszedłem do wniosku, że choć wyszedł on  raczej drogą przypadku, to daje pewne przywileje – jest maską, którą się zakłada i która pozwala na więcej.

Twoja płyta nazywa się „Rytuał”. Czy w takim razie to jest rytuał przejścia?

Rytuał przejścia jest fajnym tropem interpretacyjnym, choć sam na niego nie wpadłem. Ta idea powstała już po pojawieniu się tytułu płyty. Ale pasuje – jest to jakieś przejście nawet w obrębie samego Runforrest. Największa, najmocniej przypieczętowana zmiana to taka, że Runforrest to nie jestem już tylko ja, ale cała ta płyta powstała w duecie z Kopim – wszystkie koncerty gramy razem, piszemy muzykę razem, gramy razem, współtworzymy ten projekt. Ponadto przy tej płycie udzielali się Igor Nikiforow, Michał Kupicz czy Nikodem Dybiński. Więc jest to przejście – od jeden ziomek z gitarą do większego składu. Natomiast nie myślałem o tytułowym rytuale jako rytuale przejścia. Bardziej o rytuale jako obrzędzie, ceremonii i czymś odświętnym, a z drugiej strony o rutynie, czymś, co się często powtarza. Dużo miałem z tym słowem skojarzeń, które spajały tematykę tego albumu.

"Dzieje grzechu" w Starym Teatrze - rozmowa z Igą Gańczarczyk i Wojtkiem Rodakiem

Na rok przed setną rocznicą śmierci Stefana Żeromskiego, twórcy i twórczynie spektaklu „Dzieje grzechu” w Narodowym Starym Teatrze sięgnęli do klasyki polskiego modernizmu po jedną z najbardziej kontrowersyjnych powieści tamtego okresu. Pytają: co dziś znaczy historia Ewy Pobratyńskiej, przyglądają się męskiemu spojrzeniu na tę opowieść oraz jej filmowej adaptacji. O tym, co znaleźli na kartach Żeromskiego i w filmie Waleriana Borowczyka Łukaszowi Zaleskiemu opowiedzieli: dramaturżka Iga Gańczarczyk i reżyser Wojtek Rodak. Podcast OFF Radia Kraków.


Fragment wywiadu:

Łukasz Zaleski: W „Dziejach grzechu” operujecie konwencją melodramatu. Skąd taki pomysł?

Wojtek Rodak: Ja po prostu uwielbiam melodramaty i kiedy obejrzałem film Waleriana Borowczyka, to zobaczyłem w nim melodramatyczny potencjał – „Dzieje grzechu” realizują wszystkie charakterystyczne punkty dla melodramatu. Jeszcze będąc w szkole teatralnej pracowałem nad konwencjami melodramatycznymi, trochę je queerując i przesterowując. I wydało mi się ciekawe, żeby w przypadku adaptacji tej powieści użyć tej konwencji, po to, żeby odczytać ją feministycznie. Bo melodramat ma znacznie większą pojemność niż to, nad czym zazwyczaj się zatrzymujemy, czyli łzawą opowieścią i przegięciem. W tym przegięciu jest dużo przestrzeni na opowiadanie o emocjach chociażby.

Iga Gańczarczyk: Mnie to się bardzo spodobało, bo opowieści herstoryczne, odzyskiwanie bohaterek czy postaci kobiecych często wiąże się z praca dekonstrukcyjną, komentarzem czy ironicznym potraktowaniem narracji. A to, co Wojtek wniósł do tego projektu, a wiąże się z melodramatem, to właśnie praca na afektach, na emocjach. Staje się to mniej oczywiste, bardziej złożone. To queerowanie melodramatu, szukanie w nim feministycznego, wywrotowego potencjału, bo przecież melodramat funkcjonuje jako gatunek kobiecy – choć to paradoksalne, bo przecież ma konserwować pewne tradycyjne kobiece role – okazało się ciekawe w pracy aktorskiej, ale też inscenizacyjnej. Być może czas melodramatu powróci.

A jednocześnie królami melodramatu – przynajmniej w wersji filmowej – są jednocześnie mężczyźni…

WR: Oczywiście, my też w spektaklu używamy pewne męskie typy, które wykrzywiamy albo hiperbolizujemy. Myślę o amantach, którzy w latach świetności melodramatu rozkochiwali w sobie kobiecą publiczność i wydaje mi się, że nam też troszkę się to udało. Świadczą o tym głosy publiczności. Aktorzy i aktorki też łatwo wchodzili w konwencję, mówiąc, że dawno nie grali melodramatu, że nie były w nich uruchamiane takie pokłady emocjonalności.

IG: Myślę, że to wniosło też inne spojrzenie na męskie postaci. To ciekawe, jak prześledzi się biografie aktorów, którzy w historii kina grali amantów, można zaobserwować, jak hetero wzorce były kreowane przez homoseksualnych aktorów. Ja miałam prostsze spojrzenie na męskie postaci u Żeromskiego, a melodramatyczność pozwoliła wytworzyć zupełnie inną emocjonalność. Bo ta historia dziś jest o czymś innym.

okładka podcastu - Spektakl 'Dzieje grzechu' w Narodowym Starym Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie (Fot. Magda Hueckel)

OMASTA – zespół, któremu warto się przyglądać

Wspólny cel członków krakowskiej Omasty to odkrywanie nowych ścieżek w muzyce, nie zacierając przy tym tych starych. Grupa czerpie inspiracje z kultury ulicznej i jazzowej. Choć historia zespołu nie jest długa, a Omasta w tym składzie gra ze sobą od niedawna, to już dość mocno zaznaczyli swoją obecność na krakowskiej scenie. Na ich pierwszym koncercie w Paul’s Boutique stawiły się tłumy, a koncert Tribute to J Dilla tylko zaostrzył apetyt na więcej. Omasta po swoim debiucie została zaproszona do grania przed Slum Village oraz na belgijskim festiwalu Gent Jazz Festival, a już za chwilę wrócą na ulicę Bożego Ciała w koncercie Omasta Plays: Madlib. Intensywnie pracują nad nowym, autorskim materiałem który zostanie wydany w Astigmatic Records.

O planach, historii i inspiracjach Antoni Blumhoff (flet, saksofon sopranowy), Wojciech Roman (gitara basowa), Nikodem Wikieł (perkusja) opowiedzieli Łukaszowi Zaleskiemu w OFF Radio Kraków.  

Fragment wywiadu:

Jak długo ze sobą gracie?

WR: Historia nasza sięga 2021 roku, ale skład się trochę pozmieniał i w tym obecnym gramy od całkiem niedawna.
AB: Ja jestem najnowszym nabytkiem.
WR: Tak, dokooptowaliśmy Antoniego do składu trzy miesiące temu i była to świetna decyzja.
AB: Ale znaliśmy się wcześniej, graliśmy już razem, przyjaźniliśmy się. Mieliśmy kilka razy szansę zagrać wspólnie. Była fajna chemia. Czułem, że zbliżam się do zespołu i że ten zespół też się do mnie zbliża i tak czułem, że będziemy razem grać w końcu.
WR: Ale w 2022 roku powstała ta pierwotna forma. Wtedy Nikodem dołączył do zespołu i zaczęliśmy powoli pracować nad swoim materiałem.

Jak wyglądała praca nad waszym koncertem, w którym głównym bohaterem był J Dilla?

NW: Praca była problematyczna, ze względu na to, że mnie teraz nie ma w Krakowie. Wszystko zrobiliśmy bardzo szybko.
AB: To był bardzo intensywny tydzień prób.
NW: Podchodziliśmy do tego trochę tak, jak do własnego materiału. Mamy coś dane, gramy razem, wpadają pomysły.
WR: Praca nad autorskim materiałem wygląda podobnie: ktoś przynosi jakiś pomysł, zarys, a potem wspólnie nad nim pracujemy. Tak samo było z J Dillą. Traktowaliśmy jego utwory jak pomysły, które sami rozwijaliśmy.

okładka podcastu - for. Róża Sasor

Być jak Adam Karaś

Gdyby Tim Burton usłyszał o Adamie Karasiu, z pewnością mielibyśmy nowy film, w którym krakowskiego ekscentryka zagrałby Johnny Depp. Czekając na wieści od Burtona, w Muzeum Fotografii możecie oglądać wystawę „Być jak Adam Karaś” prezentującą zaskakujące uniwersum stworzone przez tytułowego bohatera: krakowskiego fotografa, który swoje studio prowadził przez ponad pół wieku, portretując kolejne pokolenia mieszkańców miasta. Przygoda Adama Karasia z fotografią wcale nie kończyła się na fotografii portretowej – tworzył fotoratury (fotomontaże z wykorzystaniem fotografii), eksperymentował, budował własne maszyny, dokumentował życie miasta, razem z bratem założył też studio filmowe Bracia Karaś Film. Spokojnie można uznać Karasia za prekursora TikToka i tablicy na Facebooku. O tym niezwykłym artyście z ulicy Szewskiej Łukaszowi Zaleskiemu opowiedziały kuratorki wystawy: Monika Kozień i Marta Miskowiec.


Fragment wywiadu:

Łukasz Zaleski: Sam nie znałem wcześniej postaci Adama Karasia. Opowiedzmy może, dlaczego był tak wyjątkowy? I czy odkryłyście podczas robienia tej wystawy coś, czego nie wiedziałyście o nim wcześniej?

Monika Kozień: Ani ja, ani Marta nie miałyśmy możliwości fotografować się u Karasia. Głównie znałyśmy go z opowieści, miejskich legend, które o nim krążyły i niecodziennych witryn reklamowych, które przyciągały wzrok przechodniów z ulicy Szewskiej. Bardzo ciekawie wykorzystywał swoje miejsce. Wywieszał w witrynie nie tylko zdjęcia, ale też swoje opinie na temat świata i różnych wydarzeń; sentencje, bardzo czasami zabawne albo tajemnicze. Była to nietuzinkowa postać. Było i jest wiele zakładów fotograficznych w Krakowie, ale ten był naprawdę wyjątkowy. Z opisów wiedziałyśmy, że był ekscentrykiem. Przedstawiany był zawsze jako dziwak, trochę takie exemplum –same tak z początku go traktowałyśmy. Ale im głębiej wchodziłyśmy w te materiały, im bardziej odkrywałyśmy jego obszary działalności – te nie najbardziej oczywiste – tym bardziej miałyśmy absolutne przekonanie, ze obcujemy z wielowymiarową postacią, która daleko wychodzi poza to, jak o nim myśleli mu współcześni.

Też macie poczucie, że film o Karasiu byłby idealnym tematem dla Tima Burtona?

Marta Miskowiec: Mimo, że fotografie są głównie czarno-białe, to postać Karasia jest bardzio barwna. Na przykład fascynował się śmiercią przez całe życie – od posiadania autentycznej ludzkiej czaski, która występuje na różnych zdjęciach w przeróżnych okolicznościach fotograficznych po filozofię życia, która polegała na tym, że uważał, że życie i śmierć to wędrówka materii, że przechodzimy różne fazy, mamy różne stadia, a po śmierci zamieniamy się w inne skupiska materii. Poświęcił temu jeden ze swoich fotomontaży – on nazywał je fotoraturami – „Filtr życia” (do zobaczenia na wystawie). Zawierał przyjaźnie z profesorami z akademii medycznych i z Uniwersytetu Jagiellońskiego, z którymi prowadził dyskusje o śmierci. Dużo też tego tematu na jego obrazach. Był dzieckiem swojej epoki – epoki wiktoriańskiej, epoki początków kina, gdzie ważne było montowanie, gagi… Widać to w jego filmie, języku kina, którym się posługiwał.  

Na wschód od Zachodu. Rozmowa o Turcji z Marceliną Szumer-Brysz

Co boli Turcję? Czy jest gotowa na zmiany? Jakie są jej kompleksy, lęki i pragnienia? Czy pisząc o niej, można uniknąć powszechnych na Zachodzie stereotypów? Na te wszystkie pytania stara się odpowiedzieć w swojej nowej książce „Turcja. Na wschód od Zachodu” dziennikarka i korespondentka z kraju Orhana Pamuka – Marcelina Szumer-Brysz. Łukasz Zaleski pyta autorkę o różnice kulturowe, to, co w Turcji najbardziej zaskakujące i najsmaczniejsze dania anatolijskiej kuchni. Podcast OFF Radia Kraków.

Fragment wywiadu:

Łukasz Zaleski: Twoja poprzednia książka mówi o konkretnym miejscu – o Izmirze. Dlaczego akurat wzięłaś na pierwszy ogień to miasto?

Marcelina Szumer-Brysz: To jest miejsce naprawdę fascynujące. Mieszkałam w Izmirze przez cztery lata i mam do niego olbrzymi sentyment. Kiedy tylko mam możliwość, to tam wracam i marzę sobie, że pewnego dnia wrócę na stałe. Mam nadzieję, że się to uda. Izmir jest naprawdę wyjątkowy z mnóstwa powodów, ale zacznijmy może od tego, że jak mówi tytuł mojej poprzedniej książki, to miasto Giaurów. Giaur znaczy niewierny. Izmir więc to miasto niewiernych, a ten przydomek bywa wykorzystywany również politycznie. Politycy konserwatywni, którzy jeszcze nigdy nie wygrali tam wyborów, używają tego sformułowania, podkreślając, że mieszkańcy Izmiru mało się modlą, rzadko chodzą do meczetów, chodzą w krótkich spódnicach i do gejowskich barów. I są tam witryny sex-shopów, których nikt nie zasłania. Nie chciałabym, żeby Izmir kojarzył się tylko z tym, ale tych kilka zdań pozwala sobie wyobrazić, o co chodzi. Kiedy prezydent Recep Tayyip Erdoğan odwiedzał Stambuł, witryny tych sklepów zostały zasłonięte, żeby ktoś nie zrobił zdjęcia i żeby nie poszło w świat, że prezydent w ogóle przechodził obok takich miejsc. Natomiast w Izmirze nikt się tym nie przejął. Ale też historycy wzięli na warsztat to określenie i przypomnieli, że to zawsze było miasto międzynarodowe. Przed czasami Republiki, w czasach osmańskich, to było miasto, w którym Turcy stanowili mniejszość.

Mnie podczas wizyty w Turcji ten kraj, pod pewnymi względami, bardzo przypominał Polskę.

Podczas pierwszej wizyty w Turcji można być tym krajem bardzo zaskoczonym, ale muszę powiedzieć, że każda kolejna wizyta przynosi nowe zaskoczenia. Nie łudzę się, że wiem o Turcji już wszystko, choć napisałam o niej już trzy książki. Ale mam też tę samą obserwację, co Ty. Pisząc jakikolwiek artykuł, choćby dla „Tygodnika Powszechnego”, z którym współpracuję, czasem zerkam na komentarze, a najczęstsze brzmią: o, to zupełnie jak w Polsce! To się zgadza z wielu powodów. Jednym z nich jest podział na takie dwa światy, gdzieś pomiędzy Zachodem a Wschodem, pomieszanie narodowej dumy tureckiej z narodowymi kompleksami. Turcy, podobnie jak Polacy, chcą koniecznie wiedzieć, co inni o nich myślą.

Komiksowo. Rozmowa o Krakowskim Festiwalu Komiksu

Zainteresowanie powieścią graficzną w Polsce jest coraz silniejsze. Nauczyliśmy się, że komiks to nie tylko opowiastki dla dzieci, ale przykłady choćby „Mausa” Arta Spiegelmana czy „Persepolis” Marjane Satrapi pokazały, że da się za ich pomocą mówić o rzeczach ważnych i trudnych. W marcu 2024 w Klubie Studio odbyła się już trzynasta edycja Krakowskiego Festiwalu Komiksu, podczas którego można było spotkać takie tuzy tej dziedziny sztuki jak Lucie Arnoux, Mathieu Burniat i Geofroy Monde czy José Muñoz, ale też młodych twórców, wydających swoje pierwsze ziny. O najważniejszych trendach w komiksie i dlaczego komiksowo to cały sposób na życie Łukaszowi Zaleskiemu opowiedzieli Rafał Kołsut – prezes Krakowskiego Stowarzyszenia Komiksowego i Aleska Słowik – koordynatorka Festiwalu.


Fragment wywiadu:

Łukasz Zaleski: Czy od pierwszej edycji festiwalu dużo zmieniło się w świadomości Polaków na temat komiksu?

Rafał Kołsut: To absolutnie niebo a ziemia w porównaniu z pierwszą edycją w roku 2011. Przede wszystkim ostatnich kilkanaście lat to jest skokowy wzrost świadomości na temat komiksu, który zapośredniczony jest poprzez filmy. Popularność kinematograficznego uniwersum Marvela i wszystkich innych franczyz superbohaterskich, ale też licznych seriali, korzystających ze świata komiksu niekoniecznie już mainstreamowego, przyczyniły się do tego, że komiks stał się formą spędzania wolnego czasu. Oczywiście komiksy już były bardzo popularne w niektórych krajach, także w Europie, choćby na rynku frankofońskim, gdzie od lat stanowią pełnoprawne medium. W Polsce jednak musiała nastąpić pokoleniowa wymiana na tych, którzy nie porzucają komiksu, gdy z literatury dla dzieci przerzucają na się na literaturę bez obrazków. (…) Dziś przerzucamy się z czytania Kaczora Donalda na opowieści o superbohaterach, a potem na czytanie „poważnych” powieści graficznych, czy też serii przeznaczonych dla czytelnika dorosłego, a kiedyś czytelnik często nie miał świadomości, że ma taką możliwość. Teraz zdaje sobie sprawę doskonale. Komiksy rzeczywiście przedostały się na półki księgarń. Są obecne w przestrzeni internetu. Jeśli są wykorzystywane w akcjach edukacyjnych i społecznych, nie oznacza to od razu tego, co oznaczało kilkanaście lat temu, że to projekt dla dzieci. Komiksy są wykorzystywane w kampaniach reklamowych czy wyborczych. Język komiksu stał się czytelny i rozpoznawalny również dla osób, które nie spędzają czasu z tym medium. Prób wejścia jest niski jak nigdy dotąd.

Internet się do tego przyczynił?

Aleska Słowik: Obecnie bardzo popularne są komiksy internetowe, webtoony. Od kilku lat bardzo silna jest inicjatywa WebKomiksy – strona internetowa, na którą polscy autorzy mogą wrzucać swoje prace. To jest bardzo zżyta społeczność – osoby z nią związane jeżdżą na różne eventy, choćby na naszym festiwalu było kilku wystawców z WebKomiksów. Komiks internetowy jest dziś bardzo silny, choć kilka lat temu nikt nie traktował go poważnie. Jeszcze trzy lata temu słychać było głosy: to nie jest prawdziwy komiks, bo nie jest na papierze. Dziś wiele osób, które publikują w Internecie, potem wydają swoje zeszyty papierowo. W ten sposób łatwiej jest dotrzeć do obu grup.

W Internecie bardzo mocno istnieją komiksy tworzone przez kobiety i osoby niebinarne. Autorki nie boją się mówić o sobie. Społeczność komiksowa jest coraz bardziej otwarta, Powstaje w związku z tym coraz więcej komiksów poruszających tematy trudne i społecznie zaangażowane. 


okładka podcastu: Krakowski Festiwal Komiksu 2024, fot. Zuzanna Nóżka

Z rąk do rąk, czyli jak dać przedmiotom drugie życie

Każdy z nas ma w domu coś, czego nie używa, a mogłoby to przydać się innym osobom. Każdy z nas ma coś, czego potrzebuje, co może jest w posiadaniu innych osób. W Światowy Dzień Recyklingu Łukasz Zaleski rozmawiał z Adamem Fotkiem z Fundacji z Rąk do Rąk – fundacji proekologicznej, redukującej liczbę odpadów i produkowanych rzeczy poprzez bezpłatne przekazywanie przedmiotów. Ekipa Z Rąk Do Rąk angażuje się w inicjatywy społeczne, promując zasadę, że troska o planetę zaczyna się od opieki nad najbliższym otoczeniem i tworzy grupę Kraków – oddam za darmo, skupiającą ponad 220 tys. użytkowników.


Fragment wywiadu:

Łukasz Zaleski: Jak powstała Fundacja Z Rąk do Rąk? Co to za inicjatywa?

Adam Fotek: Nazwa jest zupełnie nieprzypadkowa. Z rąk do rąk możemy sobie przekazywać różnego rodzaju dobra. Fundacja wyrosła z oddolnej inicjatywy społecznej. To już będzie 11 lat, odkąd na Facebooku powstała największa w tej chwili w Polsce moderowana grupa w tym segmencie tematycznym, czyli zero-waste: Kraków – oddam za darmo. Jest nas w tym momencie ponad 220 tysięcy – głównie z Krakowa i okolic, co stanowi wielkie źródło przekazu informacji. Podkreślam tę liczbę, bo wiele osób, widząc sukces naszej grupy, zakłada podobne różniące się na przykład tylko pisownią wielką lub małą literą. Przekazujemy sobie różne dobra – i tym różnimy się chociażby od grupy Uwaga! Śmieciarka jedzie – że tu nie przekazujemy sobie odpadów, ale mocny nacisk kładziemy na to „z rąk do rąk” i na „oddam za darmo”. Bo przecież zero waste może być sprzedażą – są antykwariaty czy pchle targi. Nam zależy na nawiązywaniu relacji społecznych, na poznawaniu sąsiadów, na uśmiechach, które widzimy, gdy komuś coś oddajemy.

Czyli nie muszą albo nie powinny być to rzeczy, które planujemy wyrzucić na śmietnik?

Jeśli ktoś idzie sobie ulicą i widzi super rzecz, wystawioną na śmietnik, wysyła to nam, to oczywiście zatwierdzimy i opublikujemy informację na grupie. Ale jeśli ktoś pisze post, że właśnie wystawiam na śmietnik to i to – robi zdjęcie i wysyła adres, to taki post jest u nas niezatwierdzany. Piszemy takiej osobie, że nasza grupa jest godnościowa. Jeżeli ktoś ma ochotę coś oddać, to raczej wie o tym z wyprzedzeniem. Można to zrobić dzień wcześniej, zadbać o to, żeby ktoś mógł znaleźć czas, odwiedzić nas i to odebrać. A nawet jeśli ktoś z jakiś powodów nie chce innych osób gościć w naszym mieszkaniu, można się umówić z daną osobą na określoną godzinę, wpuścić ją do klatki i zostawić przedmiot na przykład przed drzwiami. Sytuacja wystawiania na śmietnik, fotografowania i oczekiwania, że ludzie rzucą się jak sępy jest trochę niesmaczna. Sposób się taka rzecz na przykład pięćdziesięciu osobom w Krakowie i co? Mają być zawody, kto pierwszy dojedzie?

Cała prawda o pizzy – rozmowa z krakowskimi pizzaiolo

Neapolitańska, rzymska, czy może nowojorska… Podobno aż 96 procent Polaków sięga po pizzę, ale czy wszystko o niej wiemy? Jak powstaje? Jakie ciasto jest idealne? Czym różnią się między sobą i jak wybrać tę dla siebie najlepszą? O własnych zmaganiach z tworzeniem idealnych placków Łukaszowi Zaleskiemu w OFF Radiu Kraków opowiedzieli: Maciek Florek z Placka Wolnica, Bartek Kozina z Szczapy i Piotrek Mankiewicz z Konopnickiej 11.


Fragment rozmowy:

Łukasz Zaleski: Skąd tak wielka popularność pizzy wśród Polaków?

Bartek Kozina:
Chyba nie jesteśmy jedynym narodem, który uwielbia pizzę. Raz, że może być ona bardzo różnorodna i każdy może składniki dla siebie dobrać. Każdy ma też preferencje co do ciasta, które też są różne do wyboru. Można pójść z dziećmi i raczej nikt nie będzie na pizzę marudził. Najwyżej ktoś zje placek z samym serem. No i budżet: nie są to wyprawy na sushi, które mogą naszą kieszeń bardziej obciążać.

Jak wyglądał Wasz proces dochodzenia do idealnego ciasta? Pracujecie nad tym dalej, czy już macie złoty przepis?

Maciek Florek:
Myślę, że zawsze może być lepiej. Nie ma tak, że robimy ciasto zawsze tak samo – są ciągłe próby, zawsze możemy coś pokombinować. Jak doszedłem do swoje ciasta? To zlepek paru przepisów – tych „od Włocha” z tym z Internetu. Ale według mnie najważniejszą rzeczą jest i tak czas fermentacji – im dłużej tym lepiej – choć ten czas zależy od doboru mąki. Ale ciasto musi sobie leżakować co najmniej 48 godzin, żeby było lekkie, puszyste i żeby nie było tak, jak było kiedyś, że jadło się niedobrą pizzę, ona w brzuchu dalej rosła.

Włącz się w walkę z ubóstwem menstruacyjnym!

Według Światowej Organizacji Zdrowia aż 500 mln osób na całym świecie nie ma stałego dostępu do środków higienicznych. Takie sytuacje mają miejsce również w Polsce. Badania pokazują, że aż 39% Polek z ubogich domów musiało zrezygnować z zakupu produktów menstruacyjnych na rzecz innych domowych wydatków. Dziewczyny z fundacji Akcja Menstruacja powiedziały: zmieńmy to! Od 2019 roku wspierają osoby dotknięte ubóstwem menstruacyjnym poprzez zapewnienie potrzebującym dostępu do bezpłatnych środków menstruacyjnych (podpasek, tamponów, środków wielorazowych takich jak kubeczki i majtki menstruacyjne), a także wdrażając działania edukacyjne i przeciwdziałające okresowemu tabu. O tym, co jest jeszcze do zrobienia i jak każdy może pomóc Łukaszowi Zaleskiemu opowiedziała Kaja Potocka. Podcast OFF Radia Kraków.


Fragment wywiadu:

Łukasz Zaleski: Co to jest za projekt: Akcja Menstruacja?

Kaja Potocka:
Akcja Menstruacja to pierwsza w Polsce fundacja, która walczy z ubóstwem menstruacyjnym i edukuje w zakresie zdrowia menstruacyjnego. Z ciekawostek: wczoraj obchodziłyśmy czwarte urodziny jako fundacja. Projekt powstał jako projekt społeczny założony przez cztery licealistki, w ramach olimpiady Zwolnieni z Teorii. Ale okazało się, że problem ubóstwa menstruacyjnego w Polsce jest na tyle poważny, że dziewczyny uznały, że należy działać dalej; zwerbowały dodatkowe osoby do zespołu – w tym mnie. W 2020 roku, 10 marca, podpisałyśmy status fundacji, Od tego czasu działamy, walczymy z ubóstwem menstruacyjnym, dostarczamy bezpłatnie podpaski i tampony do szkół, edukujemy na Instagramie, w Internecie, ale też w szkołach – prowadzimy warsztaty. I robimy wiele innych rzeczy.

Ile osób w tym momencie stoi za Akcją Menstruacją?

W zależności od liczby projektów, które prowadzimy na bieżąco, aktywnie działa 4-8 osób – plus przy różnych akcjach specjalnych kolejne członkinie naszego zespołu. Mamy ponad stu wolontariuszy i wiele osób, które nas wspierają, nazwałabym: dochodzących.

Albert Memeti: Głos europejskich scen operowych

O operze w OFF Radiu Kraków nie mówimy za często, ale może czas to zmienić. Łukaszowi Zaleskiemu o odkrywaniu w sobie talentu, przygotowaniu roli – wokalnie i aktorsko, w końcu o tym, czy opera jest nadęta, czy można się w niej dobrze bawić, opowiedział Albert Memeti – tenor, śpiewający na wielkich scenach Europy: od Poznania przez austriacki Graz po Drezno.


Fragment rozmowy:

Łukasz Zaleski: Jak po ukończeniu Akademii Muzycznej w Bydgoszczy stałeś się nagle solistą jednej z najsłynniejszych scen w Austrii, czyli Opery w Grazu?

Albert Memeti: To prawda, Opera w Grazu jest uważana za drugą po Wiener Staatsoper scenę operową w Austrii.  W samym Wiedniu są jeszcze dwie kolejne opery – również prestiżowe. A trafiłem tam przez czysty przypadek. Jeszcze będąc na studiach magisterskich w Poznaniu, pojechałem na konkurs wokalny, niedaleko Grazu, do Bed Gleichenbergu, gdzie był dyrektor studia operowego, który mnie słyszał. Naprawdę dobrze wypadłem. Pamiętam, że był ogromny przesiew, jeśli chodzi o dwa pierwsze etapy. Fenomenalne głosy odpadały. Jakoś udało się jednak dostać Nagrodę Specjalną i wyróżnienie. A potem dostałem maila z pytaniem, czy nie chciałbym przyjechać na przesłuchania do studia operowego w Austrii.

Co to jest studio operowe?

Jest jedną z najlepszych możliwych ścieżek kariery, jeśli chce się wypłynąć po studiach – choć i do nich nie jest łatwo się dostać. W każdym razie wiele prestiżowych teatrów na Zachodzie proponuje taką ścieżkę kariery: jesteś jeden sezon lub dwa sezony – w zależności od stuktury i funkcjonowania danego teatru – zatrudniony jakby na etacie. Różnica jest taka, że najpierw uczysz się małych ról, żeby się nie sparzyć. Podchodzi się tam do tego bardzo ostrożnie. Dodatkowo w trakcie sezonu ma się kilka kursów wokalnych i bardzo dużo coachingów z pnianistami, korepetytorami, żeby rozwijać język i się rozwijać. Teoretycznie to takie przedłużenie studiów, ale ma się szansę poczuć, jak prawdziwy śpiewak operowy na etacie.

"Stany splątane" Mateusza Kołka. Na wystawę w Muzeum Manggha ciągną tłumy!

Mateusz Kołek ilustrator, rysownik komiksów, autor murali w 2017 roku rozpoczął serię Rzeczy, które widziałem, ale nie miałem smartfona, dokumentującą kilkumiesięczny swój pobyt w Hongkongu. Seria, rozwinięta o rozdziały tokijski, krakowski oraz opisujący doświadczenia początku pandemii COVID-19, zaowocowała albumem Alone Together, wydanym w 2023 roku przez hongkońskie wydawnictwo ZtoryTeller. Kilka dni temu Mateusz Kołek otworzył swoją wystawę Stany Splątane w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha. Wystawa, chociaż zupełnie świeża, sprowadziła już do muzeum tysiące osób chcących odkryć, co siedzi w głowie artysty. O podróżach do Azji, komiksowych inspiracjach i Bramie Floriańskiej Mateusz Kołek rozmawiał w OFF Radiu Kraków z Łukaszem Zaleskim.


Fragment  wywiadu:

Łukasz Zaleski: Czy Hongkong, Tokio i kolejne Twoje przystanki mają coś wspólnego z Krakowem?

Mateusz Kołek: W pewnym momencie stwierdziłam, że skoro portretuje bardzo odległe miasta i tam się czuję cudownie zainspirowany przez różne sytuacje, to co z tym Krakowem? I najpierw sobie myślę - zostaw to! Tylu artystów tutaj przyjeżdżało od tylu wieków i jest to sportretowane w świetne sposoby. Nie ruszaj tego. Jeźdź daleko. Opowiadaj Krakusom o Hongkongu, o Tokio, ale nie rysuj tego Wawelu, Floriańskiej.

MZ: Gdy myślę o pracach Mateusza Kołka, to myślę o mieście. Ale teraz, oglądając wystawę, zauważyłem, że tam w zasadzie nie ma prac bez przyrody.

MK: Jestem Ci wdzięczny za tą obserwację. Naturę lubiłem rysować zanim polubiłem rysować architekturę. Nie myślałem jednak o tym, że natura odnajduje się w mieście. Dla mnie to zawsze była techniczna ucieczka od tych "kątów prostych". Nie cierpię tego robić, ale jest to potrzebne, jeżeli chce się rysować wieżowce. A monstera to są po prostu zgrabne linie. Nikt nie patrzy, czy jakiś kąt się nie zgadza. Natura ma coś takiego, że próbuje się przedrzeć przez tkankę miejską, znaleźć swoje miejsce. Wiesz, te ogromne korzenie, które wspinają się po murach miast. Nie jesteśmy jedynymi użytkownikami miast. Zabraliśmy je naturze.

MZ: Co tak naprawdę opowiadasz? Jakie historie zamykasz w tych wszystkich krótkich obrazkach?

MK:  Paradoksalnie bałem się przez lata, że potrzeba opowiadania historii w moich rysunkach, to coś, czego nie potrafię się pozbyć. I to jest chyba główny fun w mojej działalności, że mam coś, co może mi trochę pozamykać drzwi. Gdy pomyślimy sobie o poważnych galeriach, muzeach i instytucjach, które promują sztukę współczesną, to bałem się, że jestem po prostu przegadany. Bałem się, że nie zostawiam odbiorcom pola do wypuszczenia intelektualnego ego i poszukania różnych odnośników kulturowych. Ja chcę im dać jak największą przestrzeń do tego, żeby mogli poczuć sytuacje. Pytam: co to za emocja? Czy ona na mnie działa? Lubię historie i lubię delikatnie sugerować. Mam jednak nadzieję, że udaje mi się zostawić też pole i zaprosić do interpretacji.

Marcin Wicha opowiada o książce „Gościnne występy. Kawałki o projektowaniu”

„Gościnne występy. Kawałki o projektowaniu” to książka o codziennym projektowaniu i zwykłej architekturze. Trochę też o życiu. Marcin Wichalaureat Paszportu POLITYKI, zdobywca Nagrody Literackiej „Nike” - zabiera nas w niej na spacer po warszawskim Grochowie. Zagląda do swojej dawnej szkoły podstawowej. Włóczy się po bliższej i dalszej okolicy. Obserwuje pracę grupy projektowej Centrala. Dociera też do Dessau, gdzie przeżywa pewne rozczarowanie. Zaprasza do swojej pracowni. Opowiada o niepowodzeniach, porażkach, komicznych sytuacjach, ale także o spotkaniach i ludziach, dzięki którym ten fach bywa taki fajny. Z Łukaszem Zaleskim w OFF Radiu Kraków Marcin Wicha rozmawia o tym, co z naszej architektury zrozumieliby kosmici, którzy wylądowaliby na ziemi, o memach i trochę o tym, czy znów chociaż trochę kocha dizajn.

okładka podcastu - Marcin Wicha, copyright: fot. Mikołaj Starzynski/CC BY 4.0

Marzenia i schematy - rozmowa o spektaklu "AMATORKI" (AST)

Austriacka pisarka Elfriede Jelinek jest zaliczana do grona najważniejszych współczesnych autorek obszaru języka niemieckiego. W 2004 roku została uhonorowana nagrodą Nobla za demaskowanie absurdalności stereotypów społecznych i ich ujarzmiającej mocy. Jej gęsta, łamiąca schematy proza stała się materiałem do stworzenia opowieści o młodych ludziach wchodzących w dorosłe życie, o lękach i nadziejach związanych z tym momentem. Mowa o spektaklu AMATORKI w reżyserii Pawła Miśkiewicza, dyplomie studentów wydziału aktorskiego krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych.

Łukasz Zalewski zapytał Ninę Potapowicz, Olgę Wojtkowiak, Aurorę Lipartowską i Duśka Olszańskiego o to, co mają wspólnego z bohaterkami i bohaterami stworzonymi przez Noblistkę, jak wygląda ich brutalne „wchodzenie w życie” i jak tworzyli tę zbiorową kreację. Podcast OFF Radia Kraków.

okładka podcastu - fot. Klaudyna Schubert

Czytaj i gotuj z Moniką Zacharską-Dudek

O literaturze, filmach i gotowaniu może mówić godzinami i godzinami także można tego słuchać. W opowieściach Moniki Zacharskiej-Dudek słychać bowiem pasję i miłość do tego, co robi. Na Instagramie możecie znać ją jako @monikacookingwoman. Każdy obserwujący ten profil wie, że świat kucharskich książek nie ma przed Moniką tajemnic. O najsmaczniejsze potrawy, najbardziej smakowite filmy i przepyszne książki Monikę wypytywał Łukasz Zaleski. Podcast OFF Radia Kraków.

Pączki, donaty i chrusty - rozmowa o Tłustym Czwartku

Niektórzy zajadaliby się nimi cały rok, inni czekają specjalnie na ten dzień - na Tłusty Czwartek. Na kilka dni przed tym świętem słowo pączki w naszych ustach, na Facebooku i Instagramie odmieniane jest przez wszystkie przypadki. Na czym polega ich sekret i jaki pączek to ten naprawdę doskonały Łukaszowi Zaleskiemu opowiedzieli: Ania Stąporek z mikropiekarni Pochlebstwo, Justyna Pieprzyca-Krupa z cukierni Słodko i Czule oraz Tomek Respondek ze piekarni Zmączeni.

Co nas rozśmiesza - rozmowa z aktorami ze spektaklu "Premiera, która poszła nie tak"

Farsa to niezwykle trudny gatunek sceniczny. Jak wywołać salwy śmiechu na widowni, zachowując finezję i lekkość? Z fars słyną Anglicy, a jedną z najzabawniejszych komedii ostatnich lat – odnoszącą sukcesy na West Endzie i Broadwayu – „Premierę, która poszła nie tak” będą mogli zobaczyć w końcu i polscy widzowie. Już w lutym odbędzie pierwszy pokaz sztuki w krakowskim Teatrze Variete, a wystąpią w niej między innymi Barbara Garstka, Kamil Krupicz i Hubert Podgórski, którzy o tym, co ich rozśmiesza, o budowaniu gagów i współpracy z nagrodzoną scenografią opowiedzieli Łukaszowi Zaleskiemu. Podcast OFF Radia Kraków.

Ultima Thule - rozmowa o końcu znanego świata z Jakubem Gierszałem

"Ultima Thule" Klaudiusza Chrostowskiego otrzymało nagrodę w kategorii filmów mikrobudżetowych na ostatnim Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni. To wyjątkowa opowieść o odkrywaniu siebie, naturze i nieoczywistej przyjaźni. Głównym bohaterem jest Bartek, który wyruszył w samotną podróż na najbardziej odosobnioną brytyjską wyspę. Premiera kinowa w lutym, tymczasem Jakub Gierszał opowiedział w OFF Radiu Kraków Łukaszowi Zaleskiemu o pobycie na Fouli, współpracy z owcą-aktorką i o tym, co można znaleźć na krańcu świata.

W cztery strony drzewa z Izą Klementowską

Polska szeptucha, szamanka z Mozambiku, norweski strażnik Yggdrasila, pół-Komancz, pół-Aztek z Kalifornii, para z indyjskiej komuny w Auroville. Dzieli ich cały świat, ale łączy jedno - miłość do drzew i niemal symbiotyczny z nimi związek. Na swojej drodze spotkali też polską reporterkę Izę Klementowską, która ich opowieści zebrała w książce "Cztery strony drzewa", wydanej w ubiegłym roku przez Marginesy. O roli drzew w naszych życiach i w ludowych opowieściach autorka opowiedziała Łukaszowi Zaleskiemu w OFF Radiu Kraków.

Na co do kina w 2024 roku? - rozmowa z Olą Starmach

Podobno 2023 rok był najłaskawszy dla kin od lat. Niewzruszona zawirowaniami i strajkami publiczność chętnie udawała się do kinowych sal zarówno podczas weekendu Barbieheimer, jak i na filmy znacznie bardziej niszowe, w tym polskie. Czyją twarz zapamiętaliśmy z ekranu najbardziej? Na które obrazy w 2024 roku nie możemy się doczekać najbardziej? Kto będzie rozdawał filmowe karty? Na te wszystkie pytania w podcaście OFF Radia Kraków odpowiedzą Ola Starmach - project menager Kina pod Baranami i Łukasz Zaleski.

okładka podcastu: zdjęcie z Festiwalu Filmu Niemego, Kino Pod Baranami

Anioły w Akademii Sztuk Teatralnych

Świat „Aniołów w Ameryce” to epicka opowieść o mrocznych czasach epidemii AIDS. Ale tutaj mrok ma smak i zapach, kolor i dziwny blask. Rozpaczy zawsze towarzyszy ekstatyczna radość. Życie w ciągłym ruchu. Wbrew śmierci, wbrew społecznej nietolerancji i niesprawiedliwości. – napisał o dramacie Tony’ego Kushnera Michał Borczuch, a potem zrealizował ten tekst jako dyplom aktorski studentów i studentek krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych. Po nagrodzone Pulitzerem „Anioły w Ameryce” sięgali już najwięksi. Teraz z tą rozpostartą pomiędzy San Francisco a Waszyngtonem opowieścią o AIDS, Mormonach i przekraczaniu granic mierzą się między innymi oni: Maciej Kamiński, Michał Badeński, Marek Puchowski i Polina Chabatarova, o czym opowiedzieli w OFF Radiu Kraków Łukaszowi Zaleskiemu.

okładka podcastu: Anioly, fot. Sylwia-Matyja

Klaudia Adamczyk: Mieliśmy w KTOZ siłę przebicia, ale pomoc potrzebna jest w całej Polsce

  • access_time 00:30:41
  • calendar_today Wtorek, 2024.01.09
O głośnej akcji KTOZ Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Krakowie rozmawiała cała Polska! Z powodu nadchodzących mrozów pracownicy schroniska prosili o czasową choćby adopcję mieszkających na Rybnej psiaków. Odzew był olbrzymi, ale to przecież nie koniec kłopotów, z którymi wciąż się borykają: dużo psów i kotów z interwencji, z dotkniętych wojną terenów albo najzwyklej porzuconych przez właścicieli wciąż szuka domów. Jak wygląda proces adopcji, jak się do niej przygotować i jak pomóc, jeśli z jakiegoś powodu nie możecie posiadać w domu zwierzaka? Łukasz Zaleski zaprasza na rozmowę z Klaudią Adamczyk.  Podcast OFF Radia Kraków.

Podsumowanie: Rok 2023 w krakowskim gastro

Co jedliśmy i o czym dyskutowaliśmy? Kto zaserwował nam najlepsze smaki, a kto wywołał największy skandal? Innymi słowy: czym żyła krakowska gastronomia w 2023 roku? Tego podsumowania z Łukaszem Zaleskim dokonali: Marta Oberst – pracująca w kuchni Targowa2 administratorka grupy Krakowskie Wieści Spożywcze, blogerka Kalina Tyrkiel oraz związany z restauracją Suwayda, ale też znany z kilku mocnych pop-upów Janek Słowiński.

Miłość w czasach zarazy - o spektaklu SPARTAKUS z Teatru Współczesnego w Szczecinie

W 2020 i 21 roku szerokim echem odbiły się reportaże Janusza Schwertnera, który opowiadał o nastoletnich pacjentach i ich rodzicach, uwikłanych w system dziecięcej opieki psychiatrycznej. To właśnie te materiały, poszerzone o własną pracę dokumentalną, stanowiły punkt wyjścia do tworzenia spektaklu „SPARTAKUS. Miłość w czasach zarazy” w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Przedstawienie w reżyserii Jakuba Skrzywanka zostało zaprezentowane podczas tegorocznej edycji Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego BOSKA KOMEDIA, wywołując olbrzymią falę emocji i kolejną dyskusję. O tym, czy teatr ma szansę wpływać na rzeczywistość i odpowiedzialności wzięcia udziału w przedsięwzięciu dokumentalnym Łukaszowi Zaleskiemu opowiadają aktorzy z obsady SPARTAKUSA: Michał Lewandowski i Maciej Litkowski.

okładka - fot. Piotr Nykowski

Intymna opowieść o bólu - o "Jodze" w Starym Teatrze mówi Anna Smolar

Anna Smolar w Narodowym Starym Teatrze zrealizowała już głośne przedstawienia: „Kopciuszek” i „Halka”. Teraz przyszła czas na opowieść, w której głównym bohaterem jest mężczyzna – adaptację „Jogi” Emmanuela Carrère'a, początkowo zamierzonej jako pogodny podręcznik medytacji, która pod wpływem wydarzeń politycznych, jakie wstrząsnęły Francją w 2015 roku i problemów osobistych autora, przekształciła się w intymną opowieść o doświadczeniu ostrego kryzysu zdrowia psychicznego. Jak tę historię w pierwszej osobie liczby pojedynczej przenieść na deski teatru Łukaszowi Zaleskiemu opowiedziała nagrodzona m.in. Paszportem „Polityki” reżyserka Anna Smolar.

Okładka podcastu - fot. Rafał Paradowski

Teatr to filozofia XXI wieku - o "Państwie" w Teatrze Słowackiegio mówi Dominika Bednarczyk i Karolina Kazoń

Jakie są zalety demokracji? A jakie tyranii? Co to jest sprawiedliwość? Czy sprawiedliwość jest lepsza od niesprawiedliwości? Jaka jest recepta na idealne państwo? Kto powinien nim rządzić? – to pytania, które padają mniej lub bardziej wprost w „Państwie” Platona – tekście, który stoi u początku europejskiej filozofii. Warto czasem do Platona wrócić i dokładnie to planuje zrobić Teatr im. J. Słowackiego. „Państwo” w reżyserii Jana Klaty w języku starogreckim zabrzmi już w styczniu, a o powstającym spektaklu, o tym, czy teatr to filozofia XXI wieku i które z pytań włożonych w usta Sokratesa zabrzmiały najaktualniej opowiadają aktorki Dominika Bednarczyk i Karolina Kazoń.Na podcast w OFF Radiu Kraków zaprasza Łukasz Zaleski.

Kasia Gruca i Maciej Podstawny: Kocham cię jak Finlandię

Kiedy większość z nas na czas wakacji wybiera ciepłe kraje psycholożkę Kasię Grucę i reżysera Macieja Podstawnego ciągnie w odwrotnym kierunku – przemierzają parki narodowe Finlandii. Spotykają po drodze stada reniferów, niezliczone gatunki ptaków, bezkresne bagna i milczących Finów. O tym, jak dostali piec do sauny od św. Mikołaja, jak ich córka Jagoda zawstydziła batalion wojskowy prędkością marszu i dokąd na północy dotarli najdalej opowiedzieli Łukaszowi Zaleskiemu w OFF Radiu Kraków.

Teraz polski dizajn – rozmowa z Aleksandrą Koperdą

Wszystko, co nas otacza, a czego nie stworzyła natura, jest zaprojektowane. W swojej nowej książce „Teraz Polski Dizajn” wydanej przez Wydawnictwo Znak Aleksandra Koperda – twórczyni słynnego bloga Hygge – poznaje czytelników z cenionymi na całym świecie polskimi projektantami i tymi, którzy właśnie ruszają na podbój zagranicznych rynków. Zachwyca się przedmiotami codziennego użytku – zarówno tymi produkowanymi przemysłowo, jak i unikatami z małych manufaktur. A w rozmowie Łukasz Zaleski pyta autorkę o to, jak rozpoznać dobry dizajn i jak komponować ze sobą rzeczy, żeby mieć hygge w domu.
fot. Michał Lichtański

Praca w gastronomii oczami artystki komiksu – rozmowa z Falauke

W swoim debiutanckim pełnometrażowym komiksie Czy wszystko smakuje? (wydanym przez Kulturę Gniewu) Falauke zabiera nas w podróż po szemranych barach i ekskluzywnych restauracjach, rautach, weselach, jadłodajniach i fast foodach. Spoglądając przez ten kalejdoskop współczesnej gastronomii, widzimy nierzeczywiste oczekiwania pracodawców i klientów, niskie stawki, marne warunki pracy, a także to, że do przetrwania w tej branży konieczni są bliscy ludzie i dużo poczucia humoru. Łukasz Zaleski pyta w OFF Radiu Kraków autorkę o to, na ile autobiograficzna jest to opowieść i dlaczego – zamiast wykreowanego świata pełnego superbohaterów w obcisłych kostiumach – za pomocą komiksu Falauke (czyli Katarzyna Czarna) postanowiła przedstawić nam siebie.
Praca w gastronomii oczami artystki komiksu – rozmowa z Falauke

W swoim debiutanckim pełnometrażowym komiksie CZY WSZYSTKO SMAKUJE? (wydanym przez Kulturę Gniewu) Falauke zabiera nas w podróż po szemranych barach i ekskluzywnych restauracjach, rautach, weselach, jadłodajniach i fast foodach. Spoglądając przez ten kalejdoskop współczesnej gastronomii, widzimy nierzeczywiste oczekiwania pracodawców i klientów, niskie stawki, marne warunki pracy, a także to, że do przetrwania w tej branży konieczni są bliscy ludzie i dużo poczucia humoru. Łukasz Zaleski pyta autorkę o to, na ile autobiograficzna jest to opowieść i dlaczego – zamiast wykreowanego świata pełnego superbohaterów w obcisłych kostiumach – za pomocą komiksu Falauke (czyli Katarzyna Czarna) postanowiła przedstawić nam siebie.

Fredro w świecie Tindera - rozmowa z Kaliną Dębską i Ewą Kolasińską o spektaklu "Magnetyzm Serc"

Spektakl „Magnetyzm serc” na podstawie „Ślubów panieńskich” Aleksandra Fredry w reżyserii Kaliny Jagody Dębskiej będzie opowieścią o grach i małych kłamstewkach, które ludzie wymyślają, żeby nie odsłaniać swoich uczuć. To przedstawienie, realizowane właśnie w Narodowym Starym Teatrze – z oryginalnym, wierszowanym tekstem ojca polskiej komedii – przeniesie nas w świat… wesołego miasteczka, Tindera i TikToka. O tym, czy język romantycznego autora może komunikować się z językiem współczesnych nastolatków i co magnetyzuje to pokolenie z Łukaszem Zaleskim rozmawiają reżyserka Kalina Dębska i aktorka Ewa Kolasińska.

okładka podcastu: fot. Klaudyna Schubert

Teatr Papahema: Poznajcie Fredrę

Hrabiego Aleksandra Fredry, największego polskiego komediopisarza nie trzeba nikomu przedstawiać. Czyżby? Przecież „Zemstę” czytaliśmy w ramach lekturowego przymusu. Owszem, z uśmiechem, ale jednak w ramach przymusu. Mało kto wie, że jej autor zostawił po sobie ponad 40 komedii, a także utwory w innych literackich gatunkach. Teksty te powstawały w czasach, kiedy w polskiej kulturze królował romantyzm. Mickiewicz, Słowacki i Krasiński pisali swoje mesjanistyczne arcydramaty, a Fredro, w tym samym czasie, ustanawiał wzór narodowej komedii odżegnującej się od spraw... narodowych.

A co hrabia, kombatant walk napoleońskich, ma nam do powiedzenia dziś – w 2023 roku (któremu patronuje)? Sprawdza to Teatr Papahema spektaklem FREDRO. BARDZO MI MIŁO, a Helenę Radzikowską i Pawła Rutkowskiego z tego teatru pyta Łukasz Zaleski.

okładka podcastu: fot. Kacper Trzmiel

Forum Młodej Reżyserii 2023

To oni będą stanowić o tym, jaki będzie teatr najbliższych lat – studenci i studentki wydziałów reżyserii w Krakowie, Warszawie, Białymstoku i Wrocławiu. Warto im się przyglądać, podążać trendami, notować nazwiska. Będzie można ich poznać podczas Forum Młodej Reżyserii, które odbędzie się w AST między 16 a 20 listopada 2023 roku. Pokażą tam swoje najciekawsze prace z ostatnich semestrów nauki. O tym, jaki teatr chcą robić i czy łączy ich jakiś wspólny mianownik Łukaszowi Zaleskiemu opowiedzieli Tadeusz Pyrczak, Filip Pawlik i Krzysztof Zygucki – osoby studiujące w krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych.

Okładka podcastu: Drugi dzień Forum Młodej Reżyserii 2022, fot. Maja Michnacka

Lalki w formie, czyli o nowym rozdziale w Teatrze Groteska - rozmowa z Karolem Suszczyńskim

Teatr lalek i teatr formy zabierają swoich widzów w świat nieokiełznanej wyobraźni, odkrywając często przed widzami – tak młodymi, jak i dorosłymi – zdarzenia i efekty nieosiągalne w tak zwanym teatrze dramatycznym. Specjalizujący się właśnie w lalkach, formach i teatrze animacji Teatr Groteska zaczyna zupełnie nowy rozdział w swojej historii, z nowym kapitanem na pokładzie. Karol Suszczyński – teatrolog i krytyk, a od tego sezonu dyrektor Groteski, opowiedział Łukaszowi Zaleskiemu w OFF Radiu Kraków o znaczeniu „lalek” na mapie teatralnej Polski i o tym, jaką scenę planuje tworzyć przy ulicy Skarbowej.

okładka podcastu: spektakl Wszechświaty mojego taty, fot. Anna Kaczmarz

Centrum Edukacji i Wsparcia - nowy projekt Internationaler Bund Polska

Osoby związane z fundacją Internationaler Bund Polska gościły w audycji Łukasza Zaleskiego już dwukrotnie. Tym razem jest ku temu kolejna, wyjątkowa okazja. Na krakowskim osiedlu Górali powstało właśnie Centrum Edukacji i Wsparcia, gdzie na dorosłych, seniorów, dzieci i młodzież czekają bezpłatne zajęcia edukacyjne, integracyjne, językowe, artystyczne i relaksacyjne.  O misji nowego miejsca, o tym, kto może uczestniczyć w zajęciach, jak się na nie zapisać i czy naszemu miastu potrzebne było kolejne służące pomocą miejsce (oraz czym się różni od pozostałych) w audycji OFF/ON: MÓWI ZALEŚ opowiedziały Joanna Kołek i Alicja Turecka.

Młodsza Polska – rozmowa o współczesnej polskiejmturgii z Agatą Dąbek

Istnieje taka teoria, że o kondycji teatru w danym czasie i danym miejscu świadczy współczesna dramaturgia. I rzeczywiście: o antycznym teatrze pamiętamy dzięki Sofoklesowi i Eurypidesowi, o elżbietańskim dzięki Szekspirowi. A kogo ze współczesnych dramatopisarzy zapamiętają potomni? Agata Dąbek w Narodowym Starym Teatrze zorganizowała już drugą edycję projektu Młodsza Polska – projektu dla młodych, którzy chcą pisać na scenę. Promuje tym sposobem nowe zjawiska, wprowadza nowe nazwiska do teatralnego świata i pyta: o czym chcą pisać debiutanci. A o tym wszystkim w studio Off Radia Kraków opowiedziała Łukaszowi Zaleskiemu.

Eryk Makohon i Paweł Łyskawa: Pomiędzy tańcem a teatrem

Krakowski Teatr Tańca działa jako stowarzyszenie od 2008 roku. Powstał z inicjatywy Eryka Makohona i jest jedną z najbardziej aktywnych grup tańca współczesnego w Krakowie i w Polsce. Korzystają z tradycji teatru tańca Piny Bausch, operują obrazami, plastyką budowaną światłem oraz architekturą ciała i ruchu. Współpracują z twórcami z całego świata, korzystając z tego, że język, którym operują jest międzynarodowy. O funkcjonowaniu na styku teatru i tańca, o istnieniu bez stałej siedziby, o międzynarodowych projektach artystycznych edukacyjnych Łukaszowi Zaleskiemu opowiedzieli Eryk Makohon i Paweł Łyskawa.

Sezon na Chorwację - rozmowa z Aleksandrą Wojtaszek

Są rówieśniczkami – niepodległa Chorwacja i Aleksandra Wojtaszek - bałkanistka, dziennikarka i tłumaczka. Przeglądają się w sobie nawzajem. Aleksandra Wojtaszek spędziła większość dorosłego życia, próbując Chorwację poznać i zrozumieć. Wynikiem tej fascynacji jest książka: Fjaka. Sezon na Chorwację, opublikowana niedawno przed Wydawnictwo Czarne. Autorka zagląda do miejsc, do których często nie docierają turyści. Do miejsc z folderów biur podróży przyjeżdża, kiedy opada już letni zgiełk. Pyta o bolączki młodego kraju, o trudną przeszłość, wsłuchuje się w teksty lokalnego punk rocka i czyta napisy na murach. O swojej Chorwacji opowiedziała zaś w OFF Radio Kraków Łukaszowi Zaleskiemu.

Boa, czyli pożądanie

Boa to pierwszy spektakl choreograficzny w historii Narodowego Starego Teatru w Krakowie. Jego głównym tematem i obszarem ruchowej eksploracji jest pożądanie, rodzaje, w jakich się manifestuje, ucieleśnia i performuje. Twórcą przedstawienia jest Paweł Sakowicz – tancerz, choreograf i reżyser, pracujący na scenach tanecznych i teatralnych całego świata. Z Łukaszem Zaleskim w OFF Radiu Kraków rozmawiał o tym, czego teatr może nauczyć się od tańca, o pracy z nie-tancerzami i… lambadzie.

fot. Filip Preis

Samuel w ogrodzie

Na przekór klimatowi, kapryśnym latom i srogim zimom Samuel w swoim ogrodzie uprawia egzotyczne rośliny. Czy przyszło to łatwo? W takich sytuacjach pasja to za mało. Potrzeba wiele pracy, żeby w centrum Krakowa stworzyć miejsce, gdzie rosną choćby... bananowce. Samuel na szczęście od dziecka wie, czym chce się zajmować w życiu i angażuje w to całą energię. Swoją miłością do roślin dzieli się na instagramowym koncie @_egzotyki_samuela_. Łukaszowi Zaleskiemu opowiedział o tym, jakie były początki i daje też kilka rad dla tych, których przygoda z egzotyczną zielenią dopiero się zaczyna.Podcast OFF Radia Kraków.

Pasztety w teatrze! Przebój literatury dla młodzieży doczekał się scenicznej adaptacji

„Pasztety, do boju!” to wielki przebój literatury dla młodzieży. To historia trzech młodych Francuzek, które po wygraniu konkursu na najbrzydsze uczennice liceum w małej miejscowości, wyruszają w rowerową podróż ku podbiciu stolicy, sprzedając po drodze pasztety. Ich losy podbiły serca także polskich czytelników i czytelniczek, a w Teatrze Komedia w Warszawie powstała sceniczna adaptacja powieści. O tym, co to znaczy być ładną aktorką, o kompleksach i dyskusji z współczesną młodzieżą z odtwórcami ról w warszawskim spektaklu – Mirellą Burcewicz, Magdaleną Duszak, Ewą Sadowską i Kamilem Studnickim rozmawiał w OFF Radiu Kraków Łukasz Zaleski.

fot. Bartek Warzecha

Ile prawdy jest w serialu The Bear? - rozmowa z szefami kuchni

Tempo jak w rowerowym peletonie, niekończące się ambicje, walki pomiędzy starą i nową gwardią, a nade wszystko kocioł emocji – taki obraz pracy w gastronomii przedstawia nam serial The Bear, którego drugi sezon niedawno miał swoją premierę. Na ile jest to fałszywe wyobrażenie albo amerykańskie realia, a na ile rzeczywistość pokrywa się lub nawet wykracza poza filmowy scenariusz, również w Polsce?

O tym, ile prawdy o pracy w kuchni mówi nam historia Carmy’ego i Syd Łukaszowi Zaleskiemu opowiedzieli: Zuza Hronowska z Międzymiastowej Podgórze, Szymon Sierant z Kropki. i Piotr Wolnicki z Bałtyk Baru. Podcast OFF Radia Kraków.

Nazywam się Anna Walentynowicz czy może Agnieszka Przepiórska?

Agnieszka Przepiórska w swojej teatralnej karierze konsekwentnie przeprowadza nas przez biografie wybitnych Polek, o których być może nie wiemy tak wiele. Zagrała do tej pory m.in. Simonę Kossak, Wisławę Szymborską czy Ginczankę. Teraz, w krakowskiej Łaźni Nowej, staje na scenie jako Anna Walentynowicz - robotnica Stoczni Gdańskiej, współzałożycielka Wolnych Związków Zawodowych, która uczestniczyła w najważniejszych wydarzeniach powojennej Polski.

Aktorka pyta o skrywane tajemnice swojej bohaterki, a Łukaszowi Zaleskiemu opowiada o odpowiedzialności za role, o sytuacjach, w którym jedynym scenicznym partnerem jest publiczność i o tym, w jaki sposób trafia na swoje bohaterki. Zapraszamy na podcast OFF Radia Kraków.

Więcej o spektaklu "Nazywam się Anna Walentynowicz"
fot. Klaudyna Schubert

Co robi współczesne zdjęcie? - rozmowa o wystawie Deutsche Börse Photography Foundation 2023

Wystawa Nagroda Deutsche Bӧrse Photography Foundation 2023, którą można zobaczyć w krakowskim MUFO, to pokaz prac czworga finalistów największego na świecie konkursu dla artystów posługujących się fotografią. Bieke Depoorter, Samuel Fosso, Arthur Jafa i Frida Orupabo zostali wyróżnieni za wyjątkowe wystawy, prezentowane w 2022 roku w najważniejszych europejskich instytucjach zajmujących się tą dziedziną sztuki. Ta reprezentacja pozwala poczuć puls współczesnej fotografii. O tych wyjątkowych artystach i o tym, czy w czasach, kiedy każdy ma aparat pod ręką, łatwiej czy trudniej jest zrobić dobre zdjęcie Łukaszowi Zaleskiemu opowiedział kurator wystawy Dominik Kuryłek.  

okładka podcastu: Bieke Depoorter, Michael at Home, Portland, Oregon, USA (2015). © Bieke Depoorter/Magnum Photos. Courtesy of the artist

Stary Kleparz - serce Krakowa

Jedni przyjeżdżają tu autobusami podmiejskimi, inni najdroższymi autami. Spotykają się na nim rodziny, artyści, profesorowie i studenci, miłośnicy dobrej gastronomii i ci, którzy po prostu chcą zrobić pełne spożywcze zakupy w jednym miejscu. Są tacy, którzy uważają, że jeśli chciałoby się pokazać turyście prawdziwy Kraków, trzeba go zabrać nie na Wawel albo Rynek Główny, ale właśnie na Stary Kleparz. Goście Łukasza Zaleskiego opowiadają o fenomenie tego miejsca, jego legendach i o tym, jaki najdziwniejszy produkt tu znaleźli. W studiu OFF Radia Kraków gościli: Elwina Pokrywka z bistro Sacre Bleu, Dominik Styczeń z Baqaro oraz Paulina Mars i Cezary Polak z Kruszu. Wszyscy oni upatrzyli sobie właśnie Kleparz na miejsce realizacji swoich gastronomicznych marzeń.

Co czytają księgarki i księgarze?

Co jakiś czas można usłyszeć alarmujące informacje i statystyki, że spada czytelnictwo albo obawy że e-book zabije książkę drukowaną. Czy naprawdę jest tak dramatycznie? W końcu mamy autorów, na których książki czekamy, listy bestsellerów i dodruki najpopularniejszych tytułów. O tym, czy, co i  ile czytamy, o dobrych księgarzach, ale też o tym, co warto przeczytać, żeby być na bieżąco Łukaszowi Zaleskiemu w OFF Radiu Kraków opowiedzieli: Barbara Balmas z Głównej Księgarni Naukowej, Olga Maria Sabała z księgarni Lokator i Maciej Oleksy z księgarni Karakter

WYPAS PO PAS NA SALWATORZE

Jest taka teoria, że po czasie pandemii i przymusowego lockdownu zaczęliśmy doceniać sąsiedzkie spotkania. Mało tego, że najlepiej ten trudny okres przetrwały te miejsca (choćby na gastronomicznej mapie Krakowa), które zbudowały wokół siebie społeczności. Ekipa z pracowni ceramicznej La Glina uznała więc, że sąsiedzkie relacje są tak ważne, że warto poświęcić im całodniowe wydarzenie. Festiwal Sąsiedztwa, bo tak można określić ich ideę, oficjalnie nazywa się Wypas Po Pas i po raz drugi odbędzie się na Salwatorze – modnej i rozwijającej się krakowskiej dzielnicy. Będzie można napić się kawy, herbaty albo matchy, zjeść coś większego lub mniejszego albo po prostu poleżeć na leżaku i pogadać. O lokalności, budowaniu społeczności i relacjach z sąsiadami Łukaszowi Zaleskiemu opowiedzieli: Natka Kazimierska i Kasia Głos z La Gliny i barista Wojciech Filip z kawiarni Winkiel. 

Kto tańczy? Rozmowa o współczesnej choreografii i tańcu

Współczesny taniec odbiorcy czasem próbują podporządkować teatrowi i muzyce, albo przynajmniej mocno z nimi powiązać. Tymczasem choreografia jest dziedziną sztuki samą w sobie, mającą swój własny język i całe mnóstwo genialnych artystów. Do zapoznania się z nimi idealną okazją jest Krakowski Festiwal Tańca, którego tegoroczna edycja wystartuje już 31 lipca 2023 roku. O wydarzeniu, ale też o pracy Krakowskiego Centrum Choreograficznego, edukacji, ciele i współczesnej choreografii Łukasz Zaleski rozmawiał z Martą Wołowiec, Dominiką Wiak i Mikołajem Karczewskim – artystkami i artystami wciąż odkrywającymi tę sztukę w zaskakujących odsłonach.  

"Nie ma czasu na biadolenie" - poznajcie inicjatywę Bal Architektek

Świat architektury zdominowany jest przez mężczyzn: zasiadają w komisjach jurorskich konkursów; o nich się myśli, projektując rozwiązania urbanistyczne; częściej odnajdują się w zawodzie, choć coraz więcej kobiet kończy architektoniczne studia. Dwie architektki z Krakowa – Barbara Nawrocka i Dominika Wilczyńska oraz związana z Instytutem Dizajnu w Kielcach Dominika Janicka stwierdziły, że nie ma czasu na „biadolenie”, tylko trzeba zmienić obowiązujący status quo. Stworzyły Bal Architektek – inkluzywną inicjatywę, podejmującą temat kobiet w architekturze. Zbierają biogramy, pokazując najciekawsze artystki w tym zawodzie, edukują, wskazują palcem błędy i upominają się o swoje. Co to jest feministyczna architektura i czym jest przyjazne miasto kobiecie krakowska reprezentacja Balu opowiedziały Łukaszowi Zaleskiemu.

Kobiety Korei Południowej - rozmowa z Małgorzatą Sidz

Japonistka, filmoznawczyni, magister studiów poświęconych Azji Wschodniej na Uniwersytecie w Turku w Finlandii – Małgorzata Sidz –  odwiedziła Koreę Południową dwukrotnie. Ten popandemiczny, pełen zamkniętych sklepików kraj wydał jej się smutniejszy, niż to, co zapamiętała z pierwszej wyprawy. Zaczęła pytać, zwłaszcza koreańskie kobiety, jak się żyje w miejscu, które my kojarzymy głównie z teledyskami BTS, filmami Bonga Joon-ho i smakiem kim chi. Odbyła dziesiątki rozmów z kobietami bardzo zwyczajnymi i niezwykłymi jednocześnie – matkami, gwiazdami, babciami, pracownicami. A ze spotkań tych powstała książka MĄDRE MATKI, DOBRE ŻONY, która miała premierę kilka tygodni temu. O pracy nad reportażem; o Korei, której nie znamy, o tamtejszym streetfoodzie i bolesnych epizodach w historii opowiedziała w OFF Radiu Kraków Łukaszowi Zaleskiemu.

Podcast cover - fragment okładki "Mądre matki, dobre żony. Kobiety w Korei Południowej" Małgorzaty Sidz

Zakochaj się w Kambodży - rozmowa z Paulą Bielak

Kiedy wysiadła na lotnisku w Kambodży, pomyślała: chciałabym zostać tu dłużej niż te zaplanowane dwa tygodnie i jest dowodem na to, że marzenia mogą się nieoczekiwanie spełnić. Wybuchła pandemia, a Paula Bielak stanęła przed wyborem: szybki powrót do Polski albo nie wiadomo jak długi pobyt we wschodniej Azji, Wybrała to drugie i nie żałuje. O Kambodży opowiada na swoim blogu i zachęca tych, którzy o tej części świata wiedzą niewiele, by spróbowali: czy to przypadkiem nie jest ich miejsce na Ziemi. O najdłuższym alfabecie świata, trudnej historii, Angelinie Jolie i khmerskiej kuchni Paula Bielak rozmawiała w OFF Radiu Kraków z Łukaszem Zaleskim.

Jeszcze dalej niż północ - rozmowa z Iloną Wiśniewską

Kiedy wielu z nas marzy o wakacjach na tropikalnych wyspach, Ilona Wiśniewska już 14 lat temu obrała przeciwny kierunek – zamieszkała na Spitsbergenie, dwukrotnie na dłużej odwiedziła Grenlandię (w tym bardzo niedostępną północną jej część), z czasem przeniosła się do Tromsø – wciąż zostając ponad kołem podbiegunowym. O tych pozornie nieprzyjaznych miejscach pisze reportaże. A tak naprawdę pisze o ludziach, tam mieszkających – z czułością i wnikliwie. Za najnowszą książkę „Migot. Z krańca Grenlandii” – opowieść o Inughuitach, zwanych polarnymi Innuitami otrzymała Grand Press za reporterską książkę roku, jest też nominowana do Nagród: Nike, im. R. Kapuścińskiego i im. B. Pawlak. O tym, czy polarne przestrzenie wciąż ją zaskakują i jak rozmawia z tymi, którzy do przybyszów z Europy czują nieufność opowiedziała Łukaszowi Zaleskiemu.

https://ilonawisniewska.com/

Katarzyna Waligóra i Izabela Zawadzka podumowują sezon teatralny 2022/2023

Na tak zwanej prowincji czy w dużych ośrodkach, na scenach dramatycznych czy może tanecznych – gdzie działy się najciekawsze wydarzenia sezonu 2022/2023 w polskim teatrze? Teatrolożki z Uniwersytetu Jagiellońskiego: Katarzyna Waligóra i Izabela Zawadzka na zaproszenie Łukasza Zaleskiego podsumowują to, czym żyły polskie sceny przez ostatni rok, mówią o przedstawianiach, które trzeba zobaczyć i nazwiskach, które powinniśmy śledzić.

Między mitem a prorokiem - rozmowa o Josephie Beuysie

W setną rocznicę urodzin jednego z najciekawszych artystów XX wiekuJosepha BeuysaMarcin Pańtak i Katarzyna Szachnowska z Sekcji Sztuki Współczesnej KN SHS Uniwersytetu Jagiellońskiego postanowili spytać innych uznanych twórców różnych pokoleń wśród których znaleźli się - Bogusław Bachorczyk, Krzysztof M. Bednarski, Roman Dziadkiewicz, Grzegorz Kozera, Katarzyna Kozyra, Artur Tajber a także kuratorka wystawy ,,Beuys, Kantor, Demarco” – Martyna Sobczyk – o to kim był dla artystów Beuys? Czy faktycznie za życia był tak rozpoznawalny i ceniony jak ma to miejsce dzisiaj? Jak bardzo wpłynął na kształtowanie się polskiego środowiska artystycznego w latach powojennych i później, aż do sztuki najnowszej? O tej niezwykłej postaci, powstawaniu dokumentalnego filmu i o tym, czy należy się bać sztuki współczesnej autorzy dokumentu „Beuys. Między mitem a prorokiem” opowiedzieli w OFF Radiu Kraków Łukaszowi Zaleskiemu.

Daria je dynie – rozmowa o nowoczesnym rolnictwie

Nowoczesne rolnictwo to niezapomniane smaki, moc zapachów i kalejdoskop kolorów. Wie o tym Daria Latała z JEdynie, która przywraca na krakowskie stoły zapomniane odmiany warzyw, naturalnymi metodami łącząc tradycję i nowoczesność. Kto z was wie, co to jest głąbik krakowski, co przyrządzić z mniszka lekarskiego i które z polnych kwiatów smakują najlepiej? Daria pokazuje, że polskie plony mogą zachwycać i zaskakiwać. Na szczęście lubi dzielić się swoją wiedzą, więc odwiedziła w studio Łukasza Zaleskiego, żeby opowiedzieć, co w polu piszczy.Podcast OFF Radia Kraków.

Dobroczynne książki, czyli w kuchni Artema Haranina

Kiedy w lutym 2022 Rosja dokonała inwazji na Ukrainę, wiele osób szukało schronienia w Krakowie. Trafiali na dworzec w oczekiwaniu na dalszą podróż albo szukając miejsca do dłuższego pobytu w naszym mieście. Wtedy Artem Haranin, później wsparty przez różne restauracje i inne lokalne biznesy, zaczął przygotowywać posiłki. Dla tych, których spotykał, była to często pierwsza od kilku dni szansa na ciepłe jedzenie. Kontynuacją działań były dobroczynne e-booki – kulinarne książki z ulubionymi przepisami Artema, który zaczął dzielić się nimi za dobrowolne wpłaty, wpierające Ukrainę w jej walce. Już za kilka dni pojawi się nowa książka, tym razem również w wersji papierowej. Nadal ma ona wymiar charytatywny, a dochód przeznaczony będzie na ten sam cel.

O swojej kuchni, publikowaniu bez udziału wydawnictwa i o tym, jak możemy pomóc dotkniętemu wojną krajowi Artem opowiedział w OFF Radiu Kraków Łukaszowi Zaleskiemu.

Romeo i Julia w języku polskim fonicznym i w PJM

Wydaje Wam się, że o szekspirowskich bohaterach – Romeo i Julii – wiecie wszystko? W Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie powstała właśnie zupełnie nowa interpretacja tego klasycznego tekstu. Spektakl oparty na przekładzie Wiktorii Rosickiej z 1892 roku powstawał i posługuje się jednocześnie polskim językiem fonicznym, polskim językiem migowym oraz zawsze dostępnymi napisami w języku polskim. Powstało zatem przedstawienie uniwersalne, zawsze dostępne dla widzów z niepełnosprawnością słuchu i słyszących. Spektakl tworzyły osoby g/Głuche i słyszące, a o tym niezwykłym procesie tworzenia go – jeszcze tuż przed premierą – Łukaszowi Zaleskiemu opowiedziały: aktorka Marta Mazurek i współreżyserka Zdenka Pszczołowska.

Podróże po kulturze, czyli Kraków oczami Zofii Jurczak

Jeśli wydaje Wam się, że dobrze znacie Kraków, możecie się mocno zdziwić. Okazuje się, że miasto wciąż kryje przed wieloma z nas mnóstwo tajemnic. Bo czy znacie tablicę upamiętniającą wizytę Tadeusza Kościuszki na stacji benzynowej? Albo wiecie gdzie odnaleźć prawdziwy Meksyk, nie ruszając się z Krakowa?

Z Zofią Jurczak możecie odkryć przestrzenie Wam znane na nowo, wybierając się na wycieczkę szlakiem genialnych witraży albo światowej sławy literatów. Te lokalne, ale nie tylko, opowieści Zofia zbiera na blogu podrozepokulturze.pl A już za kilka dni będzie można przeczytać o nich w książce "Kraków. Nieprzewodnik dla turystów i mieszkańców". O nowym wydawnictwie, miłości do miasta i o tym, jak być turystą w swoim mieście opowiedziała Łukaszowi Zaleskiemu.

Gruba i głupia - rozmowa z Patrycją Kowańską

Same nazywają się osobliwym duetem. Obie performerki, obie reżyserki, jedna z nich – Patrycja Kowańska jest cenioną dramaturżką, druga – Dominika Knapik – topową choreografką. Mówią o ciele, uprzedzeniach, teatralnej równości. Z dystansem do siebie i otaczającego je świata zadają ważne pytania: czy w teatrze jest miejsce dla grubych, czy choreograf to tylko człowiek od ustawiania kroków w tańcu i kto dziś jest prawdziwym błaznem. Na chwilę przed kolejnym, tworzonym tym razem w ramach SzekspirOFF, projektem o tym, co już zdziałały, a co jeszcze przed nimi opowiada Patrycja, czyli ta gruba.

O herbacie przy herbacie, czyli rozmowa z Muratem Kornaevem i Rodionem Makarovem

Liczba miejsc oferujących coffee specialty w Krakowie mówi sama za siebie: coraz bardziej doceniamy dobrą kawę, coraz więcej o niej wiemy, szukamy swoich ulubionych kawiarni. A jak jest z herbatą? Czy wciąż dla wielu z nas to zaparzany na szybko do śniadania napój, czy może coś znacznie bardziej magicznego, wręcz otoczonego aureolą. Pije się ją na całym świecie i wszędzie inaczej. Co innego herbata znaczy dla Japończyków, co innego dla Anglików, czymś innym jest dla mieszkańców Indii albo Maroka. Łukasz Zaleski zaprosił do studia dwóch ludzi, którzy nie tylko potrafią odnaleźć idealny herbaciany smak, ale też o nim opowiedzieć. Gośćmi MówiZaleś byli: Murat Kornaev z dobrejherbaty.pl i Cafe Manggha oraz Rodion Makarov z Bits’n’Beans
https://miasta.tokfm.pl/miasta_tokfm/7,185060,29814643,maly-niedzwiedz-o-poranku-pojawil-sie-w-nowym-saczu-straz-miejska.html?fbclid=IwAR3Y17spkMGmnYkDEQB4uCx11NaA4jcQvWWLJQ5EDMm4m0uh9x5nD6USqzk#do_w=254&do_v=841&do_st=RS&do_sid=1222&do_a=1222&s=BoxLoCpImg2

Solastalgia - rozmowa z Szymonem Rogińskim

Solastalgia to termin zaproponowany przez australijskiego filozofa Glenna Albrechta. Opisuje stres spowodowany zmianami środowiska naturalnego, nieznajdującą pocieszenia nostalgię, tęsknotę za domem, pomimo że się go nigdy nie opuściło. Dokładnie to uczucie towarzyszy Szymonowi Rogińskiemu w obserwacji polskiego krajobrazu. Kazało mu ono chwycić za aparat i sportretować polskie małe i trochę większe miasta, które w jego obiektywie wyglądają jak obrazy z postapokaliptycznej gry. Wystawę SOLASTALGIA możecie oglądać w krakowskim Muzeum Fotografii, a o tym jak powstawała jej twórca opowiedział w OFF Radiu Kraków Łukaszowi Zaleskiemu.

Śniadanie, czyli jak dobrze zacząć dzień - rozmowa z Zuzą Hronowską i Markiem Rusińskim

Jeszcze nie tak dawno nie były doceniane: łapaliśmy kanapkę w drodze do pracy, popijając łykiem kawy. Dziś do najpopularniejszych miejsc serwujących śniadania, również w Krakowie, ustawiają się kolejki. Polacy coraz częściej celebrują poranki, spotykając się z przyjaciółmi przy wspólnym stole. O tym, że śniadanie może być oryginalne i pomysłowe przekonują Łukasza Zaleskiego w OFF Radio Kraków Zuza Hronowska z Astrid i Marek Rusiński z Kawy.

Szamanie w Indiach: Victoria Valverde Piedra i Adam Hałaczkiewicz

Victoria Valverde Piedra i Adam Hałaczkiewicz jakiś czas temu mówili w Off Radio Kraków o prowadzeniu wegańskiego, bezglutenowego foodtrucka. Ale od tego czasu sporo się zmieniło. Spakowali plecaki i znów wyruszyli w drogę – do ich ukochanych Indii: krainy masala dosy, którą kiedyś pokazali mieszkańcom Krakowa. O najpyszniejszych hinduskich smakach, kawie trzy w jednym i trekkingu u podnóży Himalajów opowiedzieli, powracając do audycji Łukasza Zaleskiego.

Gotowanie na weganie

A może wiosna – czas nowalijek, kwitnących kwiatów i pachnącego rabarbaru – to dobry moment, żeby spróbować wegańskiej diety, odstawić mięso i produkty pochodzenia zwierzęcego? O tym, czy weganie mają gdzie dobrze zjeść w Krakowie i czy przestawienie się na kuchnię roślinną jest trudne opowiedzieli Łukaszowi Zaleskiemu: Magda Zielonka z restauracji i foodtrucków Turlaj Klopsa, Joanna Miczulska z kawiarni Droga przez mąkę oraz Maciej Otrębski z RoślinnieJemy.  

Prawdziwe anioły kina - rozmowa z reżyserem Arturem "Baronem" Więckiem

Krzysztof Globisz to postać absolutnie niezwykła – wybitny aktor, nauczyciel już pokoleń aktorów, dusza towarzystwa. Kiedy w 2014 roku doznał udaru, wielu miłośnikom jego twórczości zdawało się, że to oznacza koniec filmowej i teatralnej kariery Globisza. Historia na szczęście potoczyła się zupełnie inaczej. Aktor nie tylko wrócił na scenę i na kinowe ekrany, ale z reżyserem Arturem "Baronem" Więckiem stworzyli „Prawdziwe życie aniołów” – filmową interpretację zmagań genialnego artysty i jego najbliższych z życiem po jego udarze. O pracy nad tym obrazem reżyser opowiedział w OFF  Radiu Kraków Łukaszowi Zaleskiemu.

Jak stworzyć własny ogród w środku miasta? Wziąć przykład z Balkonu na Miodowej!

Ten balkon pokochali mieszkańcy Krakowa. Na pierwszym piętrze kamienicy na Kazimierzu Ewa Grodzka-Szkółka stworzyła niepowtarzalną dżunglę: hoduje tam kwiaty, zioła, rośliny ozdobne i jadalne. Swoją pasją dzieli się na Instagramie, a jej profil "Balkon na Miodowej" śledzi prawie czterdzieści tysięcy osób! W Off Radio Kraków spotkała się z Łukaszem Zaleskim, żeby opowiedzieć o tym, jak mieć swój kawałek ogrodu w centrum miasta.

Zaglądamy do lokalnych palarni kawy

Nie wszyscy popijając codzienną kawę – w kawiarni albo w domu – zastanawiają się, jaką drogę musiał przebyć owoc kawowca, by z odległej o setki tysięcy kilometrów farmy trafić do naszej filiżanki. Łukasz Zaleski na chwilę przystaje przy jednym z etapów tej ścieżki i rozmawia ze szczególnymi znawcami ziaren, związanymi z lokalnymi krakowskimi palarniami: Kasią Rachwał z Pale Coffee Roasters i Michałem Fałowskim z Karma Coffee Roasters. Dlaczego mała czarna smakuje czasem tak dobrze, że nazywają ją napojem bogów i jak wybrać tę idealną dla siebie? Posłuchajcie podcastu w OFF Radiu Kraków.

Okładka - FB Pale Coffee Roasters

Papahema, czyli niezależność w teatrze

Jest ich czwórka. Wszyscy ukończyli kierunek lalkarski w Białymstoku (wydział zamiejscowy warszawskiej Akademii Teatralnej), postanowili jednak pójść niestandardową drogą kariery i założyć własny teatr – na swoich warunkach. Słowo PAPAHEMA utworzyli z pierwszych sylab imion członków zespołu: Paulina, Paweł, Helena i Mateusz i wyruszyli na podbój teatralnej mapy Polski. Słowo Papahema może nic  nie znaczy, ale Teatr Papahema znaczy już dużo. O tym, jak wziąć sprawę w swoje ręce i robić sztukę, jaką naprawdę chce się robić, opowiedział Łukaszowi Zaleskiemu Mateusz Trzmiel, jeden z założycieli grupy.

W kuchni Maksa Gotowanko

Maks Gotowanko to jedna z najbardziej wyrazistych postaci krakowskiej gastronomii – jest kolorowy, utalentowany i korzysta z produktów, o których część kucharzy zapomniała. Jego śniadania są słynne w całym mieście, pachną czubrycą i lubczykiem. Ale czy da się za nim nadążyć? Udało się to Łukaszowi Zaleskiemu, który zaprosił Maksa Gotowanko do studia OFF Radia Kraków, żeby pogadać o najlepszych produktach, które dają polskie ogrody, sady i łąki, o wspólnym spędzaniu czasu przy śniadaniu i o tym, co najfajniejsze jest w gastronomii.

Słodkiego, miłego życia - Łukasz Zaleski i goście rozmawiają o tortach

Jak nie kochać genialnych, piętrowych tortów albo wypełnionych pysznościami ptysiów? Choć niektórzy twierdzą, że dobre, to takie nie za słodkie, każdy potrzebuje odrobiny cukru w życiu. Dobry wypiek cechuje precyzja, balans smaków, ale też uroda. Czy jednak praca w kawiarni, cukierni albo pracowni tortów jest zawsze słodka jak Juliette Binoche w filmie „Czekolada”? Łukaszowi Zaleskiemu w OFF Radiu Kraków opowiedziały o tym: Kamila Bałabańska z Baking Soda oraz Anna Sulma z Ciastki&Co.

Społecznie zaangażowana genialna przyjaciółka

„Genialna przyjaciółka” to tytuł, który polskim czytelnikom nie jest obcy. Powieść otwiera tetralogię Eleny Ferrante – tajemniczej autorki, której tożsamości nie znamy. Na jej podstawie powstał popularny serial, a teraz adaptację w Narodowym Starym Teatrze przygotowuje uznana w całej Europie reżyserka Ewelina Marciniak. Wraz z dramaturżką Małgorzatą Czerwień opowiedziały Łukaszowi Zaleskiemu o tym, dlaczego zdecydowały się jeszcze raz przedstawić historię Eleny i Lili i czy teatr społecznie zaangażowany jest w stanie przynieść realną zmianę.

Jak pomagać Ukrainie? - rozmowa z Marią Wojtachą i Ludmiłą Dymitrow

Od napaści Rosji na Ukrainę minął rok. Przez cały ten czas Polacy dzielnie angażowali się, niosąc pomoc tym, którzy zza wschodniej granicy przybyli do naszego kraju. Niestety wojna nadal trwa, a pomoc wciąż jest potrzebna. O tym, jak możemy się angażować, w czym możemy pomóc, ale też gdzie po konkretne wsparcie się zgłaszać Łukaszowi Zaleskiemu opowiedziały: Maria Wojtacha – dyrektorka fundacji Interationaler Bund Polska oraz Ludmiła Dymitrow z Punktu Informacyjnego dla Obcokrajowców.

Kobiety gastro - jak zmienia się oblicze krakowskiej gastronomii

Są utalentowane, mądre i mają głowy pełne pomysłów. Jeszcze kilka lat temu pokutował stereotyp, że szef kuchni to duży facet, któremu nie zagląda się do garów. Dziś Agata Dembek-Dziwosz współprowadzi dwa popularne miejsca z daniami prosto z Lewantu, Adriana Wójcikowska jest szefową kuchni w słynnym greckim bistro Filo, a Zofia Barto założyła piekarnię Zaczyn, do której ustawiają się długie kolejki. Czy zmieniły oblicze krakowskiej gastronomii? Na to i wiele innych pytań te fantastyczne kobiety odpowiedziały Łukaszowi Zaleskiemu w OFF Radiu Kraków

Jestem Żydówką - Miriam Synger w rozmowie o swojej debiutanckiej książce

Miriam Synger – reprezentantka piątego pokolenia pisarek w swoim domu, matka pięciorga dzieci, feministka, Polka i Żydówka. Od kilku już lat na swoim instagramowym koncie @jestem_zydowka opowiada o współczesnym judaizmie, walczy z mitami, które zastępuje merytoryczną wiedzą, a opowiadając o swoim życiu, uczy otwartości, akceptacji i zrozumienia. Obserwuje ją ponad 40 tysięcy osób. Teraz wydaje swoją debiutancką książkę, zatytułowaną dokładnie tak, jak nazywa się jej profil. O książce, ale też o stereotypach, żydowskiej kuchni i reakcjach na jej działalność opowiedziała w OFF Radiu Kraków Łukaszowi Zaleskiemu.

Absolut w postaci zmysłowej

Opera dzisiaj to konieczność dostrzegania, Rozumienia i  praktykowania intelektualnego, artystycznego oraz społecznego dorobku ludzkości – piszą organizatorzy trwającej właśnie edycji festiwalu Opera Rara. Od kilkunastu lat możemy w Krakowie usłyszeć to, co w muzyce klasycznej rzadkie, niezwykłe. Utwory nieczęsto goszczące na scenie, a czasem niesłusznie zapomniane. O tym, czego poslłuchamy posłuchać i co zobaczymy podczas najnowszej edycji, odbywającej się pod hasłem „Absolut w postaci zmysłowej”, Łukaszowi Zaleskiemu opowiedziała menagerka kreatywna wydarzenia - Marzena Lubaszka. 

Okładka podcastu: Opera Rara 2021 | Dido & Aeneas | premiera | 1.02.2021, fot. Edyta Dufaj

Rzemiosło piekarza

Po okresie mody na pieczenie chleba w domu krakowianie znów doceniają rzemieślnicze piekarnie, gdzie ludzie, którzy znają się na rzeczy przygotowują fantastyczne pszenne i żytnie chleby, idealne bułki, brioszki i danisze, sezonowo jagodzianki, drożdżówki z rabarbarem albo pączki. Wybieramy ulubione miejsca, zaglądamy do tych po sąsiedzku, zaprzyjaźniamy się z obsługą, czasem możemy podejrzeć warsztat pracy. Ale czy zawsze zadajemy sobie ważne pytania: jak to wszystko powstaje? Skąd chrupiąca skórka i miękkość w środku? Jak zrobić doskonały zaczyn? Na te i wiele więcej pytań Łukaszowi Zaleskiemu opowiedziała trójka doskonałych piekarzy z trzech zupełnie różnych piekarni: Marta Kubacka, Patryk Kołecki i Mateusz Laszczyk.

W meksykańskiej kuchni

Jeronimo trafił przed żołądek do serca – swojej żony, ale też wszystkich, którym do tej pory gotował. Z kolei do Polski trafił przez serce. Urodził się i wychował w Mexico City, podglądał kuchnię prowadzoną przez swojego ojca w Acapulco, pracował w wybitnych restauracjach w Madrycie. Od lat mieszka w Krakowie, gdzie przekazuje wiedzę o swoim kraju poprzez zawarte w tej kulturze smaki. Łukaszowi Zaleskiemu w OFF Radiu Kraków opowiedział o tym, które uznawane za meksykańskie dania naprawdę z tego kraju pochodzą, co na urodziny przygotowywała mu babcia i czy w polskiej kuchni odnajduje coś bliskiego miejscu, z którego pochodzi.

Mackie Majcher, czyli nóż

Jeden z najmodniejszych obecnie w niemieckim teatrze twórców - Ersan Mondtag - przyjął zaproszenie Narodowego Starego Teatru do wyreżyserowania "Opery za trzy grosze" Bertolda Brechta / Kurta Weilla. W przygotowywanym spektaklu sięga w głąb koszmaru kryjącego się pod powierzchnią tej szykownej, nietuzinkowej sztuki. Koszmaru wszechobecnego w świecie, w którym 97% dóbr jest w posiadaniu 3% społeczeństwa. Mówi o złu, dotykając spraw jak najbardziej aktualnych. Pracuje przy tym w sposób nieszablonowy i niespotykany w polskim teatrze, o czym Łukaszowi Zaleskiemu w OFF Radiu Kraków, jeszcze przed premierą, opowiedzieli aktorzy Paulina Kondrak, Przemysław Przestrzelski i Stanisław Linowski.

Cry me a river

Były z nami zawsze – to nimi spływały do nas dobra, to wokół nich budowane były miasta. Rzeki! Bez rzek nie ma nas, z czego nie zawsze zdajemy sobie sprawę. Nie są tak medialne jak morze czy las, a tak samo potrzebne nam i całemu ekosystemowi. Na pomoc Wiśle, Odrze i innym przybyły na szczęście Siostry Rzeki. To oddolna akcja społeczno–artystyczna zainicjowana przez aktywistki z kolektywu Matki Polki na Wyrębie tym razem w obronie rzek przed regulacją i ich przegradzaniem. Wiele udało im się już zrobić, ale wiedzą, że nigdy nie mogą spać spokojnie. O tym, dlaczego światu potrzebne są rzeki naturalne, jak je chronić i czy samotny spływ Wisłą jest możliwy Łukaszowi Zaleskiemu w OFF Radiu Kraków opowiedziały Cecylia Malik i Monika Tomaszewska.

Intymna opowieść o współumieraniu

W 2021 roku Mateusz Pakuła – uznany już dramaturg i reżyser zadebiutował w prozie książką „Jak nie zabiłem swojego ojca i dlaczego tego żałuję”. To intymny dziennik uczestniczenia w odchodzeniu ojca, literatura bez tabu i bez kompromisów. Po sukcesie, jaki książka odniosła wśród czytelników i krytyków, Mateusz Pakuła pracuje nad sceniczną jej wersją w krakowskiej Łaźni Nowej. O współumieraniu, o dzieleniu się intymnością z czytelnikami i adaptowaniu własnej literatury autor i reżyser opowiedział Łukaszowi Zaleskiemu.

1989

Takiego spektaklu w Polsce jeszcze nie było: rapowany musical, w dodatku opowiadający o bardzo lokalnej historii najnowszej – dziejach Solidarności – rozpięty pomiędzy Gdańsk i Kraków – czyli „1989”. Brzmi jak szalony pomysł i ryzykowny projekt? A jednak: Katarzyna Szyngiera z zespołem zrealizowali przedstawienie, które opowiadając o pozytywnym micie, samo stało się legendą – już zaraz po premierze. O rapowaniu się na scenie, o tym czy zagranie postaci, która istnieje (a w dodatku jest na widowni) jest wyzwaniem oraz o sile musicalu opowiedziały Łukaszowi Zaleskiemu dwie występujące w „1989” aktorki: Karolina Kamińska i Karolina Kazoń.

Fot. Bartek Barczyk dla Teatr im. J. Słowackiego w Krakowie

Jak zrobić smaczny teatr?

Tę twarz znają wszyscy! Gościem Łukasza Zaleskiego był Maciej Nowak - krytyk teatralny i kulinarny, twórca i dyrektor Instytutu Teatralnego w Warszawie (2003-2013), juror telewizyjnego programu TopChef, a od kilku sezonów dyrektor artystyczny Teatru Polskiego w Poznaniu. Gdyby Polska ogłosiła konkurs na człowieka renesansu AD2022, Maciej Nowak z pewnością byłby w ścisłej czołówce. W Off Radio Kraków Maciej opowiedział o tym, co wspólnego ma dobry teatr i pyszne jedzenie, jaką drogę przeszła polska sztuka w ciągu ostatnich dwóch dekad i czym się kieruje, szukając najsmaczniejszych miejsc.

W syryjskiej kuchni

Wiecie, że nie opuszczając Krakowa możecie odwiedzić kilkadziesiąt krajów? Serio. Nasza miejska gastronomia zabiera nas w najodleglejsze zakątki świata, czarując smakami, kolorami i teksturami. Bez względu na to, czy mamy tego świadomość czy nie, w tym, co jemy, zawiera się olbrzymia część naszej kultury. O tym, co o Syrii, ale też całym Lewancie, opowiadają tamtejsze zastawione jedzeniem stoły, Łukaszowi Zaleskiemu w OFF Radiu Kraków opowiedział Rami Muszyński – kucharz, który w Krakowie postanowił robić gastronomię w wersji non-fiction, czyli z absolutną dokładnością oddać smaki, które pamięta z wizyt u cioć i wujków w syryjskiej Suwaydzie.

Na Wyspie Jadłonomia?

Brzmi to jak najbardziej szalony pomysł świata – reżyser Maciej Podstawny – wraz ze współrealizatorami w warszawskim Teatrze Studio stworzył spektakl oparty na… książce kucharskiej. Zresztą nie byle jakiej, bo JADŁONOMII Marty Dymek – serii, która w naszym kraju jest niepowtarzalnym fenomenem. Twórcy skorzystali nie tylko z przepisów, ale przede wszystkim z filozofii, którą te książki niosą. Zresztą nie tylko książki, bo JADŁONOMIA dziś to wielki projekt, którego spektakl stał się częścią. O weganizmie, pracy nad niecodziennym przedstawieniem i teatrze dla młodzieży Łukaszowi Zaleskiemu opowiada reżyser WYSPY JADŁONOMII: Maciej Podstawny.

Co je miasto?

Tysiące kawiarni i restauracji, dziesiątki kuchni świata, fine dining obok streetfoodu – krakowska gastronomia naprawdę nie ma się czego wstydzić. Wciąż pojawiają się nowe miejsca, a do tych najpopularniejszych nieraz trzeba swoje odstać w kolejce.Tylko jak się w tym połapać? Jak znaleźć miejsce idealne dla siebie? Pomagają w tym często instagramerzy – foodiesi, którzy próbują nowych smaków i opisują je dla innych. Jak wygląda praca gastro instagramerów? Jak dokonują selekcji miejsc, które odwiedzą? I czy mają swój savoir-vivre? O tym wszystkim Łukaszowi Zaleskiemu opowiedziały Monika Zacharska-Dudek czyli @monikacookingwoman i Kalina Tyrkiel czyli @kalinatyrkiel.

UWAGA! DEBIUT

Wiele osób marzy o szkole teatralnej, ale nie zdaje sobie sprawy z tego, że pokonanie tysięcy kandydatów to dopiero początek trudnej ścieżki. Czy w polskim teatrze łatwo się debiutuje i czy od pierwszego spektaklu naprawdę dużo zależy? O tym, jak daleka droga dzieli ukończenie uczelni do artystycznego debiutu Łukaszowi Zaleskiemu opowiadają:  Zdenka Pszczołowska (wciąż studentka piątego roku reżyserii w AST) oraz absolwent wydziału aktorskiego AST, od dwóch sezonów aktor Teatru Polskiego w Poznaniu - Alan Al-Murtatha.

Czy teatr jest kobietą?

Jeśli wierzyć statystykom kobiety znacznie częściej chodzą do teatru niż mężczyźni. Ale co z tego wynika? Czy to znaczy, że współczesna sztuka lepiej komunikuje się z kobietami niż mężczyznami? I czy pełna równość na scenie jest możliwa? O kobiecej perspektywie w sztuce, o feminizmie w teatrze, ale również o głośnym spektaklu „Halka” w reżyserii Anny Smolar opowiadają Łukaszowi Zaleskiemu trzy aktorki w nim występujące: Magda Grąziowska, Aleksandra Nowosadko i Alicja Wojnowska.

Podróże do zjedzenia

Podróżować można w wieloraki sposób. Można na przykład zachwycać się architekturą; poznawać lokalsów i prowadzić z nimi dyskusje; fotografować, to co najciekawsze; można próbować najlepszych smaków danego regionu. Albo wszystkie te elementy połączyć – jak Bartek Kieżun – z wykształcenia antropolog kultury, z zamiłowania podróżnik, kucharz i fotograf, który wyprawy w basen Morza Śródziemnego zamyka w pełnych opowieści, smaków i kolorów książkach. Najnowszy kulinarny przewodnik „Ateny do zjedzenia” właśnie się ukazał, a Bartek Kieżun opowiada Łukaszowi Zaleskiemu, co takiego mają kraje śródziemnomorskie, czego nie znajdziecie nigdzie indziej na świecie.

Zamknięci w KWADRACIE

Łukasz Szczepanowski i Stanisław Linowski na pomysł spektaklu KWADRAT wpadli w 2019 roku. Postanowili zrobić coś razem, poza instytucją: spektakl muzyczny, offowy, niezależny. Do projektu zaprosili aktorkę i reżyserkę Ewę Kaim, później ekipę świetnych muzyków. Chcieli opowiedzieć o dwójce przyjaciół uwięzionych na kilku metrach kwadratowych. A potem wybuchła pandemia i czuli jak ich KWADRAT staje się proroczy: opowiada o czasach, które dopiero nadejdą. Przepowiednia stawała się rzeczywistością na ich oczach. Dziś przedstawienie, choć zagrane dopiero kilka razy, jest na nowym etapie swojej drogi. A niedługo znów będzie można je zobaczyć. O tej niezwykłej przygodzie, przyjaźni, teatrze on-line i OFF-line, w końcu o muzyce opowiedzieli Łukaszowi Zaleskiemu w OFF Radiu kraków reżyserka KWADRATU Ewa Kaim i jeden z aktorów - Łukasz Szczepanowski.

Szamanie znowu w drodze

Kiedy Adam wrócił do Polski ze swojej wyprawy na północ Indii, poznał Victorię. Razem postanowili ruszyć dalej – najpierw do gastro pracy w Norwegii, a dalej do Kostaryki (skąd pochodzi rodzina Victorii), Panamy, Boliwii i Ekwadoru. Na dwa lata osiedli w Krakowie, otwierając foodtruck z indyjską, bezglutenową i wegańską dosą, czyli delikatnym, kruchym plackiem wypełnionym aromatycznymi dodatkami. Dziś już prawie spakowani znów wyruszają na wschód, by kilka najbliższych miesięcy spędzić – tym razem na południu – Indii. O swoich planach, ale także przygodach przeżytych w Ameryce Południowej, weganizmie i indyjskiej kuchni zdążyli opowiedzieć przed wylotem Łukaszowi Zaleskiemu.


BAŚNIOWE PYTANIA O TOŻSAMOŚĆ

„Baśń o wężowym sercu” Radka Radka – wielki sukces wśród czytelników, trudna do zliczenia liczba nominacji i nagród z NIKE na czele. Dziś, prawie trzy lata od premiery książki powstaje jej teatralna adaptacja w Narodowym Starym Teatrze: o Jakóbie Szeli, o naszej polskiej tożsamości i o historiach, których wolimy nie opowiadać - ale opowiadamy. A robi to Beniamin Bukowski – reżyser przedstawienia – opowiada póki co Łukaszowi Zaleskiemu, a już niedługo na narodowej scenie.

Jeśli coffee, to tylko speciality

Czasami łapiemy ją na szybko w drodze do pracy, czasem towarzyszy nam w ceremoniale chwilowego odłączenia się od pośpiechu świata: KAWA. Wypijamy jej hektolitry rocznie, ale czy wszystko o niej wiemy? Jak wybrać odpowiednią dla siebie? Która orzeźwi nas latem, a która przykryje ciepłą kołderką jesienią? I w końcu, czym jest coffee speciality i czym różni się od kawy, jaką dostaniemy w supermarkecie. Na te wszystkie pytania odpowiadają FoodieZalesiowi: Adam Hul z Salvator Espresso Bar i Rodion Makarov z Bits’n’Beans – czyli bariści i właściciele topowych kawiarni Krakowa.

Wielokulturowość to część naszego miejskiego DNA

Fundacja Internationaler Bund Polska została założona w 2004 roku. Jej misją jest kompleksowe udzielanie wsparcia oraz aktywizacja zawodowa i społeczna osób wykluczonych w szczególności ze względu na wiek, pochodzenie, miejsce zamieszkania, wykształcenie czy status społeczny. Pracownicy fundacji organizują nie tylko doraźną pomoc, ale również wydarzenia artystyczne, kulturalne, czy warsztaty, których adresatami są ci, którzy w Polsce mieszkają od zawsze oraz ci, którzy przybyli tu niedawno. Joanna Kołek i Michał Małecki z fundacji odwiedzili pierwszą audycję ON/OFF Mówi Zaleś i opowiedzieli o wielokulturowym Krakowie, realizowanych wspólnie z Urzędem Miasta i Unicefem projektach, ale przede wszystkim o tym, jak wszyscy możemy włączać się do czynnej pomocy tym, którzy jej potrzebują.